W sierpniu wzbogaciłam się o czternaście pozycji w następujących kategoriach:
- 2 ebooki,
- 4 tomiki mang po japońsku,
- 6 pozycji anglojęzycznych (w tym wymienione wcześniej ebooki),
- 4 książki polskojęzyczne, każda z innej parafii.
Zaczęło się od "Pypci na języku" Marcina Rusinka, czyli zbioru króciutkich felietonów poświęconych językowym wpadkom i ciekawostkom. Pypcie w chwili obecnej krążą po mojej rodzinie, w związku z czym zdjęcia nie zamieszczam, ale z ręką na sercu polecam.
Następne w kolejności były trzy tomiki "D.Gray-mana", okazały się one znakomitymi zapchajdziurami podczas obu czytelniczych maratonów, które między innymi dzięki tej mandze zakończyły się sukcesem, o czym można się przekonać tu i tu.
W połowie miesiąca odkryłam stronkę BookBub, która jest istną skarbnicą bardzo tanich czy wręcz darmowych ofert ebookowych na czytniki wszelakie, również na Kindla, którego posiadam. Wystarczy zapisać się na listę mailingową i codziennie otrzymuje się maila z najnowszymi ofertami w danym dniu. Wiele z książek z oferty bezpłatnej to pozycje raczej nie najwyższych lotów, ale pojawiają się również książki, które teoretycznie chciałam przeczytać, ale nie na tyle, by kupić je za pełną sumę. Tak oto na moim czytniku znalazły się dwie pozycje, po które być może sięgnęłabym w dalekiej przyszłości, ale równie prawdopodobnym byłoby zupełne ich pominięcie w planach zakupowych i w efekcie zapomnienie o ich istnieniu.
Pierwsza z nich to "The Queen of the Tearling" Eriki Johansen, o której wiele się w światku fantastycznym mówi. Niewiele wiem o samej fabule, ale książka ma przepiękną okładkę, a i wielu blogerów wypowiada się o niej przychylnie, w związku z czym postanowiłam spróbować z wersją elektroniczną; jeśli opowieść mi się spodoba, nie będę miała żadnych oporów przed kupieniem fizycznej wersji tej, jak i następnych części cyklu.
Drugim z zakupionych na amazonie ebooków była książka autorstwa Becky Chambers pod tytułem "The Long Way to a Small, Angry Planet". Jest to dosyć nietypowa opowieść science fiction, która niezmiernie mnie ujęła, a której recenzja pojawiła się na blogu o tu. Powiem tylko, że bardzo mnie ta pozycja zaskoczyła, zaczynając czytanie nie spodziewałam się, jak bardzo przemówi ona do moich emocji i jak wiele wzruszeń mi dostarczy. W tym przypadku zamówienie wersji papierowej książki czeka tylko na ten jakże cudowny dzień, w którym dostanę wypłatę (i tak, wiem, że nałożyłam na siebie zakaz zakupowy, ale to pozycja już przeczytana, więc się nie liczy, ha ha).
Ostatnia w tym miesiącu pozycja mangowa to dwudziesty siódmy tomik "Haikyuu!" autorstwa Furudate Haruichiego, któremu tym razem towarzyszyła płytka DVD, przez co wyprzedał się w dzień premiery i musiałam specjalnie go sobie zamówić. Na szczęście na paniach sprzedawczyniach w księgarniach japońskich można polegać i gdy zaraz po przylocie do Narity udałam się do rzeczonej księgarni, manga już na mnie czekała, zafoliowana i pachnąć nowością. Oczywiście natychmiast po powrocie do Polski oglądnęłam DVD (💚), a mangę przeczytałam w ramach 7ReadUp. Cóż ja mogę napisać, żeby nie skończyło się na samych ochach i achach? "Haikyuu!" to moja ulubiona manga, mówiąca o mojej ulubionej dyscyplinie sportowej, więcej nic dodawać nie trzeba :)
Pozwólcie, że pozachwycam się wydaniem! Ach, te DVD, ach, te naklejki 💓
Nie odchodząc od tematu siatkówki - wchodzę ja sobie pewnego przedmeczowego dnia do Empiku, a tu wita mnie z witryny twarz Kadzia, czyli Łukasza Kadziewicza, świetnego swego czasu siatkarza, a w chwili obecnej jednego z bardziej kompetentnych komentatorów tej dyscypliny. "Kadziu. Siatkówka & Rock'n'Roll" to wspomnienia Kadziewicza (znanego bad boya polskiej siatkówki) o jego życiu sportowca, bynajmniej nieograniczające się jednak tylko do wydarzeń boiskowych. Jestem dopiero na początku książki, ale czyta się ją niezwykle szybko i przyjemnie, a przygody Kadzia wywołują na mojej twarzy uśmiech nostalgii, gdyż był to jeden z moich pierwszych siatkarskich ulubieńców.
By nie dać nikomu powodu do oskarżenia mnie o wychodzenie z księgarni z jednym tylko zakupem, w empikowej reklamówce znalazły się również dwie inne pozycje, każda z innej beczki, ale co tam. Peter Wohlleben oprowadzał mnie w sierpniu po sekretnym życiu drzew, we wrześniu zabierze mnie w podróż po "Duchowym życiu zwierząt". Mam nadzieję, że historie ze zwierzętami w roli głównej będą równie urocze jak te o drzewach.
"Baśnie Barda Beedle'a" to pierwsza z okołoharrypotterowskich pozycji J.K.Rowling, która pojawiła się na mojej półce, właściwie to przypadkiem i z rozpędu, bo stała w Empiku obok "Duchowego życia zwierząt" i tak jakoś mi się po nią sięgnęło. Niedługa i pięknie ilustrowana będzie jak znalazł na coraz dłuższe jesienne wieczory.
Druga połowa miesiąca należała do książek anglojęzycznych, które, sądząc po czasie dostawy, przeszły baaaaardzo długą drogę z Wysp Brytyjskich i w końcu wylądowały na warszawskiej poczcie. "War horse" Michaela Morpurgo znam li i wyłączenie z ekranizacji z Tomem Hiddlestonem, postanowiłam więc ową zaległość nadrobić (tym bardziej, że bookdepository oferowało świetną przecenę).
Z prozą Mackenzi Lee spotkałam się po raz pierwszy podczas czytania, a raczej pochłaniania książki o młodych dżentelmenach i ich przygodach, i tak mi przypadła do gustu, że postanowiłam zapoznać się z wcześniejszą pozycją autorki. "This monstrous thing" to opowieść przywodząca na myśl historię Frankensteina, ale ze steampunkowym twistem (jak głosi jedna z opinii chwalących tę pozycję), co brzmi całkiem zachęcająco.
Neala Shustermana znam wyłącznie z nazwiska, ale "Scythe" postanowiłam kupić za względu na ciekawy temat (świat, w którym śmierć przychodzi wyłącznie pod postacią specjalnie do tego celu wyszkolonych zabójców), chęć poznania prozy autora, a także moje uwielbienie dla shinigami, death reaperów i innych istot nadprzyrodzonych związanych ze śmiercią.
Ostatnią pozycją zakupioną w sierpniu jest antologia opowiadań różnych autorów, których głównymi bohaterami są ci "źli", czyli postaci wszelkiego typu antagonistów i antybohaterów. O "Because You Love to Hate Me" słyszałam zarówno pozytywne, jak i negatywne opinie, te drugie dotyczą przede wszystkim wkładu znanych booktuberów w powstanie książki. Zobaczymy, do której opinii się przychylę, na razie cieszę się na opowiadanie autorstwa V.E.Schwab, której antybohaterów z książki "Vicious" bardzo polubiłam i znienawidziłam równocześnie.
Tym oto sposobem doszłam do końca sierpniowego book haula. Mam nadzieję, że wrzesień spędzę na czytaniu w/w pozycji, a nie kupowaniu nowych. W każdym razie trzymajcie za mnie kciuki!
Na Pypcie jestem zapisana w bibliotece, ale komuś chyba przypadły do gustu, bo czekam i czekam... ;)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego, jak życzyć szybkiego dostania Pypci (tych książkowych oczywiście) w ręce!:)
Usuń"Duchowe życie zwierząt" jest piękne, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz (ja szczerze mówiąc jestem w mniejszości, której bardziej podobały się Zwierzęta niż Drzewa). Widzę, że zdecydowałaś się na wersję bez ilustracji - ja wymiękłam po lekturze ebooka i poleciałam kupić wersję ze zdjęciami, miałam wrażenie, że moja jest niepełna :(
OdpowiedzUsuńOsobiście planuję przeczytac "The Long Way to a Small, Angry Planet", mimo że to sf, którego zwykle unikam, oraz kusi mnie mocno "The Queen of the Tearling". Powoli też przymierzam się do powrotu do świata Pottera - znam całą podstawową serię, ale nigdy nie sięgnęłam po te uzupełniające historie w stylu Baśni albo Fantastycznych zwierząt. Czas nadrobić :)
Życzę wytrwałości w niekupowaniu niczego nowego. Mi idzie całkiem nieźle ostatnio :)
Nawet nie wiedziałam, że istnieje wersja ze zdjęciami, darn it! No cóż, będę sobie zwierzątka musiała powyobrażać:) Ciekawe, czy czworo(i nie tylko)nogi przemówią do mnie bardziej niż drzewa:)
Usuń"The Long Way..." jest tak bardzo nietypowym z-f, że może się spodobać nawet tym, którzy zwykle po ten gatunek nie sięgają. Ciekawa jestem Twojej opinii, ja naprawdę byłam pozytywnie zaskoczona.
Dziękuję, będzie ciężko, ale zakupione już pozycje same się nie przeczytają, więc zakaz zakupowy był jedynym logicznym wyjściem :)
Ogólnie to ogromnie podziwiam za czytanie książek w języku angielskim, sama bym chciała tak umieć! To świetne!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bookhaul to cóż, ileż cudownych pozycji zasiliło szeregi Twojej biblioteczki!
Potterowe baśnie chciałam kupić już w momencie premiery, ale coś mi nie wyszło i tym sposobem wciąż się w nie nie uzbroiłam, a to może być naprawdę przyjemna lektura!
Zaczytanego września życzę i podobnie cudownych zdobyczy książkowych na październik :)
Pozdrawiam!
Przez czytanie po angielsku (przede wszystkim wszelkiego typu fanficów) nauczyłam się tego języka, dlatego polecam, nawet jeśli na początek może być ciężko i trzeba będzie zaprzyjaźnić się ze słownikiem:) Teraz przyznam, że lepiej mi się czyta w oryginale angielskim, bo na polskich tłumaczeniach często się zawodzę. Wyjątkiem są książki Terry'ego Pratchetta, których wydania polskie są pod względem językowym naprawdę niesamowite:)
UsuńDziękuję i na wzajem!:)
Dużo ciekawych pozycji zasiliło Twoją biblioteczkę :) Na pewno kupię "Baśnie Barda Beedle'a" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Żeby jeszcze tylko znaleźć czas na przeczytanie wszystkich :)
UsuńDokładnie! Życia mi chyba braknie :(
Usuńjestem bardzo ciekawa "Duchowego życia zwierząt", wcześniejszej pozycji o drzewach też jeszcze nie czytałam :D Taki gatunkowy rozstrzał to też moja specjalność, bo nie lubię czytać książek z tego samego nurtu pod rząd :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiągłe czytanie jednego tylko gatunku potrafi go po pewnym czasie obrzydzić, więc warto niekiedy sięgnąć po coś zupełnie innego, prawda?
Usuń