środa, 20 września 2017

Gdy Kopciuszek jest geekiem - Ashley Poston "Geekerella"

   Myślę, że nie ma osoby, która nie zna bajki o Kopciuszku. Czy to w wersji disnejowskiej, czy też bardziej mrocznej braci Grimm, każdy w jakimś momencie swojego życia zetknął się z opowieścią o osieroconej dziewczynce zwanej Kopciuszkiem, która na co dzień zmaga się z życiem pod jednym dachem z okropną macochą i jej dwiema rozpuszczonymi córkami, a która pewnego dnia za sprawą wróżki udaje się na bal i tam zdobywa serce księcia. No i nie zapominajmy o szklanym pantofelku! Ashley Poston postanowiła opowiedzieć popularną baśń na nowo, osadzić ją w znanych nam realiach, a z Kopciuszka zrobić zwykłą nastolatkę o dosyć niezwykłych zainteresowaniach. Co wyszło z takiego miszmaszu? No i co z księciem? I jakim sposobem wplątać w to ten nieszczęsny pantofelek (powiedzmy wszak szczerze, mało kto w swojej szafie posiada szklane obuwie)?

   "Geekerella" opowiada historię Elle Wittimer, która razem z macochą i dwoma przybranymi siostrami mieszka w domu pozostawionym jej przez zmarłego ojca. Nie ma najłatwiejszego życia, bo Catherine traktuje przybraną córkę jak darmową pomoc domową, a siostry bliźniaczki Calliope i Chloe dokładają sił, by Elle czuła się obco we własnym domu. Dziewczyna odetchnąć może jedynie w pracy, gdyż w tajemnicy przed macochą zatrudniła się w Magicznej Dyni - jedzeniowozie serwującym wegański fast-food. Życie Elle umilają jedynie wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa z rodzicami, zwłaszcza z tatą, i oglądane na okrągło powtórki "Starfield", ukochanego serialu science-fiction. W dniu, w którym rozpoczyna się opowieść, w telewizji ogłaszają obsadę do nowej odsłony serialu i ku zgrozie Elle rolę Księcia Carmindora dostaje bożyszcze nastolatek Darien Freeman. Poruszona do żywego dziewczyna siada przed komputerem i na swoim blogu pisze krótki, dosadny wpis, w którym nie owijając w bawełnę daje do zrozumienia, co myśli o wyborze Dariena, o jego zdolnościach aktorskich i o fiasku, jakim może się przez to okazać nowa odsłona "Starfield". Elle nie wie, że Darien w skrytości serca jest dokładnie takim samym geekiem jak ona, a rola Carmindora napełnia go zarówno szczęściem, jak i ogromnym przerażeniem...

   Historia "Geekerelli" opowiedziana jest z perspektywy Elle i Dariena, a ich rozdziały się przeplatają. Zabieg ten pozwolił Ashley Poston na pokazanie tych samych wydarzeń z dwóch zupełnie różnych punktów widzenia. Dzięki temu poznajemy dobrze nie tylko dwóch głównych bohaterów, ale i dwa zupełnie różne światy - ten fanowski, zamknięty w czterech ścianach pokoju, żyjący w fandomowych otchłaniach internetu, jak i ten profesjonalny, producencki, traktujący temat "Starfielda" jako okazję do zrobienia pieniędzy i wybicia się w świecie filmowym.

   Wracając do bohaterów - przyznaję bez bicia, dawno już nie polubiłam tak bardzo żadnych postaci książkowych. I to nie dlatego, że są oni jakoś wyjątkowo dobrze wykreowani, że za ich pomocą poruszane i przedstawiane są ważkie tematy dotyczące życia, śmierci, bla bla bla. Polubiłam ich, bo są bezpretensjonalnie sympatyczni, zachowują się jak typowe nastolatki, na których barkach nie leżą losy świata (no, chyba że fanowskiego świata "Starfielda"), a poza tym są stuprocentowymi geekami, dla których wymyślony, kosmiczny świat serialu jest bardziej niemal realny niż ten rzeczywisty. To właśnie najbardziej w nich lubię, tę fanowską duszę i fantazję, te odnośniki do fandomowego wszechświata, w którym Frodo i Sam wędrują po Mordorze, a Kapitan Ameryka obiega Sama Willsona zawsze z lewej strony. W Elle, przygotowującej się do cosplayu na ogromnym konwencie ExcelsiCon, widzę siebie sprzed x-lat, kiedy namiętnie rozkminiałam, jak by tu przebrać się za Piccolo z "Dragon Balla"; czuję bój Dariena za każdym razem, gdy współpracownicy przypominają mu, że "Starfield" to TYLKO film, a na fandomowe odnośniki w rozmowie reagują nieruchomym, nic nie rozumiejącym spojrzeniem.

   Fandomowe wstawki to w ogóle ciekawa sprawa, bo w tej książce stanowiły one według mnie ogromny plus, nadawały fanowskiego smaczku każdej rozmowie i każdemu opisowi. Równocześnie podczas czytania przypominałam sobie książki Kinga, który także uwielbia co i rusz wplatać w swoją prozę odnośniki do popkultury, które jednak zawsze ogromnie mnie u niego irytowały. Tak sobie myślę, że różnica polega na tym, że te popkulturowe wstawki w "Geekerelli" są mi bliskie i czytałam o nich z uśmiechem na ustach, u Kinga natomiast są one zbyt amerykańskie, zbyt odległe tematycznie, żebym mogła się przy nich dobrze bawić.

   Co z historią Kopciuszka, zapytacie. Jest, a jakże. Nie ta disnejowska, ale i nie ta braci Grimm. Ashley Poston oprała się bowiem na wersji znanej nam z filmu "Ever After" ("Długo i szczęśliwie" w wersji polskiej) z Drew Barrymore. Mamy tu wszystko (no, może za wyjątkiem dobrej wróżki, choć Sage, koleżanka Elle godnie ją zastępuje) - dyniową karocę w postaci Magicznej Dyni, bal i prawdziwego księcia, wszak Carmindor jest Księciem z dużej litery, a nawet szklany pantofelek.

   Czy "Geekerella" jest książką przełomową, o której następne pokolenia będą mówić i pisać prace magisterskie? A skąd! Język Ashley Poston jest prosty, bardzo młodzieżowy i potoczny, historia niezbyt oryginalna, bohaterowie jakich wielu na kartach pozycji młodzieżowych. A mimo to polecam tę książkę z czystym sercem. Przyniosła mi wiele wzruszeń i radości, a moje geekowskie serduszko rosło i rosło z każdym kolejnym odnośnikiem do Gwiezdnych Wojen, Władcy Pierścieni, Czarodziejki z Księżyca i Batmana. Scena na balu ze starfieldowym salutem przyprawiła mnie o ciarki. I choć znając opowieść o Kopciuszku wiedziałam od samego początku, jak skończy się historia Elle i Dariena, przeżywałam ją z nie mniejszym entuzjazmem i wypiekami na twarzy.

   Recenzja ta nie jest obiektywna, przyznaję bez bicia. Na pewno można znaleźć wiele niedociągnięć fabularnych czy językowych, można pewnie ubolewać nad brakiem zaskoczeń i zbyt ścisłym trzymaniem się historii Kopciuszka. Można, ale ja tego nie zrobię. "Geekerella" przemówiła do mnie swoim nieskruszonym fangirlizmem i miłością do świata fandomu, i myślę, że każdy, kto ma w sobie choć odrobinę geeka, odbierze tę historię podobnie.


tytuł: Geekerella
autor: Ashley Poston
wydawnictwo: Quirk Books
ilość stron: 320



ocena: ★★★★☆

12 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce już jakiś czas temu, widziałam również wiele wersji Kopciuszka, a ta jest moim zdaniem jedną z ciekawszych, dlatego mam nadzieję, że niedługo uda mi się zabrać za „Geekerellę” :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersję z "Ever After" lubię najbardziej, dlatego cieszy mnie, że autorka właśnie na nią się zdecydowała przy tworzeniu swojej opowieści:)

      Usuń
  2. super, że bohaterów faktycznie cechuje ta, tak zwana, normalność :D Nie znoszę kiedy bohaterowie tego typu powieści są płascy, a przez to irytujący. W sumie osadzenie ich w klimatach geekowskich też jest naprawdę ciekawym zabiegiem i myślę, że wielu ludzi może taka interpretacja przekonać.

    Nie wiem, jak Ty, ale po Twojej recenzji odnoszę wrażenie, że ta okładka nieco krzywdzi tę książkę. Mnie na przykład skutecznie by odstraszyła, gdybym ją spotkała na sklepowej półce, a gdyby tylko trochę nad nią pomajstrować i wrzucić tam trochę bardziej geekowskich klimatów, to myślę, że mogłaby schodzić jak świeże bułeczki (oczywiście nie znam statystyk sprzedaży, przecież może tak było :P)

    Super recenzja i świetnie, że książka przypadła Ci do gustu! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka rzeczywiście na pierwszy rzut oka nie zachęca, ale po przeczytaniu książki okazuje się jak najbardziej odpowiednia, bo zawiera główne postaci (tyl okładki to Darien w stroju Carmindora, stojący z komórką w ręku przed samochodem dla aktorów), plus czego na zdjęciu nie widać to błyszczący gwiezdny napis. Nie ma odnośników do znanych nam fandomów, to prawda, natomiast do treści książki multum. Czy to była dobra decyzja? Nie mnie to oceniać, ja również nie znam statystyk sprzedaży:)

      Jak by nie było, polecam na odstresowanie i szybkie czytanie 😊

      Usuń
  3. Nie wiem, czy sięgnę po tę książkę, bo mam całą masę pozycji na półce do przeczytania, ale pomysł bardzo mi się podoba :) Jak jeszcze dobrze się czyta, to tym bardziej. Także nie mówię "nie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kiedyś najdzie Cię ochota na współczesnego Kopciuszka, to polecam:)

      Usuń
  4. Brzmi ciekawie, rzadko spotykam się z lekką książką, przy której dobrze bym się rozluźniła, więc może kiedyś, jak mój stosik "do przeczytania" na półce W KOŃCU sięgnie liczby poniżej 10, to się nad nią zastanowię :D

    Pozdrawiam!
    Niebieskie Iskry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze marzę o tym, żeby ten stosik nieprzeczytanych pozycji wreszcie się zmniejszył ;) Trzymam kciuki!

      Usuń
  5. Oho, podoba mi się motyw Kopciuszka i to jeszcze nie ten oklepany. Jeśli będę szukała czegoś innego od tego, co normalnie czytam, to z chęcią sięgnę po tę ksiązkę.
    Zapraszam do siebie na herbaciany konkurs z Muminkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo dobrze się bawiłam, myślę, że nawet jeśli taka literatura zazwyczaj nie gości na Twojej liście "do przeczytania", może się okazać a nuż tym, co potrzeba:)

      Usuń
  6. Twój subiektywizm całkowicie do mnie przemówił. :) Bardzo chętnie sięgnę po tę książkę, wygląda na to, że pomimo pewnych wad ma w sobie "to coś", a ja bardzo chętnie przekonam się co! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój subiektywizm bardzo się ucieszył;) Miłego czytania!

      Usuń