piątek, 18 sierpnia 2017

Jak to w epoce dżentelmenów bywało - Boris Akunin "Azazel"

   Koniec dziewiętnastego wieku to czasy, do których nie pałam wielkim sentymentem. Zawsze miałam wrażenie, że wszystko działo się wtedy zbyt szybko, zmiany technologiczne i społeczne następowały po sobie w wielkim pośpiechu i tak jakoś odczuwałam smutek, że tyle rzeczy odchodzi w zapomnienie. Być może właśnie dlatego rzadko zdarza mi się sięgać po literaturę z tego okresu bądź taką, której akcja wówczas się rozgrywa. Tym razem prawdopodobnie również nie przeczytałaby książki Akunina, na szczęście jednak mam siostrę, która podobnie jak ja jest zagorzałą czytelniczką, i która poleciła mi pozycję tego autora.

   Akcja "Azazela" rozgrywa się przede wszystkim w Imperium Rosyjskim (z krótką przerwą, podczas której główny bohater popada w kłopoty również w Anglii). Erast Pietrowicz Fandorin jest młodziutkim pracownikiem policji, pełnym entuzjazmu i chęci do rozwiązywania zagadek kryminalnych, do czego nie ma wielu możliwości jako początkujący kancelista. Pewnego dnia jednak zdarza się coś, co zmieni Fandorina z niedoświadczonego młokosa w jedną z najważniejszych postaci Urzędu Śledczego. Oto bowiem w parku Aleksandrowskim na oczach spacerowiczów samobójstwo popełnia student, jak się okazuje bogaty paniczyk. I wszystko wydawałoby się proste, gdyby nie to, że fandorinowska intuicja (poparta dużą dozą znudzenia i jeszcze większą ochotą na pokazanie, że nie jest zwykłym szeregowym pracownikiem) poprowadzi naszego bohatera do pierwszej w jego życiu kryminalnej przygody. A cóż to za przygoda będzie! Hazard, morderstwa i piękne kobiety, nie zabraknie ich wszystkich na drodze młodego Erasta Pietrowicza.

   Zgadzam się w pełni z moją siostrą, która stwierdziła, że kojarzy jej się proza Akunina z Buhałkowem. Nie chodzi tu bynajmniej o przyrównanie do tego drugiego, lecz raczej o tę nieuchwytną nutę rosyjskości, o to dziwne coś, co odróżnia książki autorów rosyjskojęzycznych od twórczości pozostałych Słowian. W każdym razie ujął mnie w "Azazelu" ciepły i nienachalny humor, ciekawe przedstawienie społeczeństwa końca XIX wieku, a przede wszystkim główny bohater. Z postaci Fandorina przebija młodzieńcza niewinność, energia, ciekawość świata i inteligencja, i trudno mu nie kibicować, cieszyć się z nim i smucić. Tu przypomina mi się przeczytany także w sierpniu "Adept" Adama Przechrzty, którego akcja również obraca się w kręgach (co prawda bardziej wojskowych niż policyjnych) rosyjskich, a którego bohaterowie nie mogliby budzić we mnie bardziej odmiennych uczuć (niesympatyczni, wiecznie wkurzeni, a ich losy miałam tak głęboko gdzieś, że aż strach). Nawet bohaterowie drugoplanowi, zarówno pozytywni, jak i negatywni, wyszli Akuninowi o niebo lepiej.

   Muszę jeszcze wspomnieć o zakończeniu. Nie będę go zdradzać, powiem tylko, że zupełnie nie byłam na nie przygotowana i do dziś smutek mnie ogarnia, gdy je sobie przypomnę.

   Do cyklu o Eraście Fandorinie wrócę na pewno z przyjemnością, choć tym razem będę przygotowana na wszystko i pod ręką będę miała zarówno cheerleaderskie pompony, jak i paczkę chusteczek.


autor: Boris Akunin
tytuł: Azazel
wydawnictwo: Świat Książki
ilość stron: 224


ocena: ★★★★☆

2 komentarze:

  1. Rosjanie zdecydowanie mają swój sposób tworzenia, całkowicie inny od wszystkich. Często z ich książek można się wiele dowiedzieć i osnute są jakąś taką trudną do skonkretyzowania nutą. Tak czy inaczej bardzo ciekawa recenzja, autora nie znam, choć może wypadałoby poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta akurat książka Akunina, a prawdopodobnie również inne pozycje w jego dorobku, nie pretendują raczej do miana skomplikowanych psychologicznych opowieści kryminalnych. Chodzi raczej o dobrą zabawę, zarówno autora ze słowem, jak i czytelnika z opowiadaną historią. Jeśli masz ochotę na coś lekkiego, ciepłego i wciągającego, polecam :)

      Usuń