środa, 7 marca 2018

Spóźniony book haul - luty 2018 + podsumowanie miesiąca☆ミ

   Wróciłam! Cała, zdrowa, choć bardzo zmęczona, bo jak wiadomo, wakacje męczą najbardziej. Od dwóch dni zmagam się ze sporym jet lagiem, a tu jeszcze dziś do pracy trzeba iść... Jak by nie było, wracam do pisania bloga wpisem poświęconym book haulowi, nieco spóźnionymu, ale co tam.

   Luty to miesiąc moich urodzin, a mimo to wszystkie książki, które pojawiły się w moich rękach kupiłam sama (takie to już moje szczęście). W przeciwieństwie do stycznia, w którym królowały książki w naszym rodzimym języku, luty zdominowany został przez pozycje anglojęzyczne. Dziewięć książek, które zdobyłam a to w księgarni, a to przez internet, to:

  • jedna pozycja wydana po polsku,
  • jedna manga po japońsku,
  • cztery e-booki (wszystkie po angielsku),
  • trzy fizyczne pozycje po angielsku.

   Zacznę od książek kupionych w księgarniach, bo po pierwsze są w mniejszości, a po drugie są jedynymi pozycjami nieanglojęzycznymi. 

   Jak niemal w co drugim miesiącu zaczęło się od nowego tomiku "Haikyuu!!", która to manga sięgnęła szlachetnej liczby trzydziestu tomów. O tym, jak bardzo zwariowany i zajęty był dla mnie luty niech świadczy to, że nadal jeszcze ten tomik przede mną.

   Adama Silverę znam z "History Is All You Left Me", która to książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Proza Silvery jest prosta i szybka  w czytaniu, a tematy przez niego poruszane warte zamyślenia, dlatego gdy tylko weszłam do Empiku z zamiarem niekupowania niczego, "More Happy Than Not/Raczej szczęśliwy niż nie" przekonała mnie do zmiany planów.

   Amazon kusi mnie zazwyczaj świetnymi ofertami e-bookowymi, ale tym razem skusiłam się na promocję trzech książek za 10 funtów, mimo że właściwie żadnej z wymienionych pozycji nie miałam w najbliższych planach zakupowych. Czego te promocje z człowiekiem nie robią, prawda?


   O "The Power" Naomi Alderman słyszałam na zagranicznym booktubie i zaciekawiło mnie, co też takiego napisała autorka, że dostała za tę książkę nagrodę. Jestem już po jej przeczytaniu, recenzja z moją opinią, czy warto przeczytać, już niedługo na blogu.


   Blake Crouch napisał trylogię o Wayward Pines, którą bardzo chcę przeczytać, bo z opisu wygląda na coś, co może mi się spodobać. Nie czytałam jeszcze żadnej pozycji tego autora, ale o "Dark Matter" słyszałam raczej dobre rzeczy, postanowiłam więc, że znajomość z Blakem Crouchem mogę równie dobrze zacząć od tej właśnie książki.


   Leigh Bardugo znam z "Szóstki wron", którą przeczytałam po angielsku nie wiedząc nic na temat autorki i fabuły, a która spodobała mi się zadziwiająco jak na pozycję młodzieżową. Wonder Woman poznałam dzięki odsłonie filmowej, bo komiksy DC (oprócz tych o Batmanie) nigdy jakoś mnie do siebie nie umiały przekonać. Zaciekawiło mnie, jak sprawdzi się super bohaterka w odsłonie książkowej i na ile dobrze poradzi sobie Bardugo z przeniesieniem postaci komiksowej na strony powieści, dlatego "Wonder Woman: Warbringer" to pozycja, którą na sto procent zamierzam w marcu przeczytać.

   Pora na e-booki, z których dwa kupiłam, bo przecena, a dwa, bo tzw. guilty pleasure.

 
   O Adamie Sliverze już w tym wpisie wspominałam. Gdy Amazon zaproponował mi, że pozwoli mi zapoznać się z najnowszą pozycją Silvery za niecałe dwa dolary, stwierdziłam Amazonie, Bierz Moje Pieniądze. "They Both Die At The End" podobno musi się skończyć toną mokrych chusteczek higienicznych, co traktuję jako wyzwanie, bo zazwyczaj płaczę przy lekturach zupełnie do płaczu nie zachęcających. "Dear Martin" Nica Stone'a to jedna z wielu ostatnio pozycji, które poruszają problem przemocy wobec Afroamerykanów, zwłaszcza płci męskiej. Temat na pewno warty zgłębienia, tym bardziej, że jako biała dziewczyna żyjąca w białym w większości społeczeństwie niewiele wiem na temat życia tej grupy społecznej w Ameryce poza tym, co przeczytam w prasie czy zobaczę w informacjach.

 
   Dochodzimy wreszcie do dwóch opowiadań należących do serii książek, które stanowczo można określić mianem guilty pleasure. "Captive Prince" to cykl opowieści dziejących się w świecie stylizowanym na starożytną Grecję, w którym głównymi bohaterami są dwaj książęta z skomplikowanym związku (jeśli można to tak nazwać) pan-niewolnik. Są to książki problematyczne pod wieloma względami, nawet nie będę zaprzeczać, ale dobrze napisane, z kolorowymi postaciami (Laurent to mój absolutny faworyt), więc pal licho, przyznaję bez bicia, że uwielbiam całą serię. Niektórzy mają Greya, ja mam Damianosa i Laurenta (na dodatek o wiele lepiej napisanych). "The Adventures of Charls, the Veretian Cloth Merchant" i "The Summer Palace" to dwie krótkie historie umieszczone w świecie "Captive Prince", obie przesłodkie, zabawne, a ta druga również słodko-gorzka, przy których uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Recenzja być może już niedługo.

   To tyle, jeśli chodzi o book haul lutowy. Tym razem nie przesadziłam z zakupami, z czego jestem bardzo zadowolona, tym bardziej, że na urodziny dostałam dwie karty podarunkowe do Empiku, w związku z czym w marcu prawdopodobnie zostanę pod książkami zgnieciona.


   Podsumowanie czytelnicze będzie jeszcze krótsze, bo podróżowanie tym razem nie sprzyjało czytaniu. Drugi miesiąc roku zakończyłam wynikiem siedmiu przeczytanych książek:


   "Dożywocie" Marty Kisiel to świetny początek miesiąca, bo i zabawnie było, i bohaterów można polubić. "Śpiący giganci" Sylvaina Neuvela z jednej strony odrobinę zawiedli moje oczekiwania, z drugiej to mimo wszystko ciekawa książka s-f, po której kontynuację na pewno sięgnę. Ogromnym rozczarowaniem okazało się natomiast "Ready Player One" Ernesta Cline'a, w którym tak naprawdę poza nostalgią do lat dzieciństwa podobało mi się niewiele. Za to Akutagawa Ryūnosuke zachwycił mnie swoimi "Japanese Short Stories" i utwierdził w przekonaniu, że jak sięgać po pisarza japońskiego, to przede wszystkim w krótkich formach. "The Disappearances" Emily Bain Murphy okazały się dokładnie tym, na co wyglądają, czyli niezłą młodzieżówką z odrobiną magicznej atmosfery i zagadką, której rozwiązanie zajęło bohaterom większą część opowieści. Ostatnie dwie pozycje przeczytane w lutym nie doczekały się jeszcze recenzji, ale mam nadzieję nadrobić to w najbliższych dniach. "Ostrze zdrajcy" Sebastiena de Castella to tacy muszkieterowie w wydaniu fantastycznym, z dowcipnymi dialogami i ogromną ilością pojedynków, a "Idealny stan" Brandona Sandersona to zakręcone opowiadanko fantastyczno-naukowe z zaskakującym zakończeniem.

   W lutym udało mi się natomiast wykonać trzy z moich postanowień noworocznych, z czego jestem niezmiernie dumna. Z dwunastu książek z book haula styczniowego przeczytałam pięć pozycji (osiem, jeśli liczyć książki pochłonięte już w styczniu i wcześniej), czyli stanowczo więcej niż jedną czwartą. Postanowienie dotyczące polskich autorów wypełnione zostało dzięki "Dożywociu" Marty Kisiel, a Akutagawa i jego "Japanese Short Stories" jak ulał przypasowały do wyzwania czytelniczego Kirimy dotyczącego czytania klasyki. Teraz została mi już tylko klasyka s-f/fantasy, ale na szczęście w marcu powinnam mieć więcej czasu, zarówno na czytanie, jak i na pisanie.



    Mam nadzieję, że choć krótszy, luty był dla Was, drodzy Odwiedzający, miesiącem wypełnionym czytelniczo, a marzec przyniesie ze sobą nie tylko wiosnę, ale i wspaniałe zdobycze książkowe i kolejne cudowne opowieści. 

6 komentarzy:

  1. Jejku, ale długi wpis, co nie oznacza, że takich nie lubię, bo kocham :D Dopiero w tak długich wpisach można się zaczytać <3 ahh. Fajne ksiązki i ciekawe propozycje czytelnicze, mam nadzieję, że na coś się niebawem skuszę.

    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/powrot-do-domu-allan-stratton.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że mój słowotok Cię nie odstraszył ;)

      Usuń
  2. Bardzo owocny miesiąc :) The Power wygląda ciekawie, chętnie przeczytam Twoją opinię! z tych co przeczytałaś miałam styczność tylko ze Śpiącymi gigantami i pamiętam, że mi się nawet podobała, ale o kolejnych tomach ni widu ni słychu :o
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj, z chęcią przeczytam o Twoich wrażeniach! Mam nadzieję, że na drugi tom gigantów nie trzeba będzie czekać za długo, bo inaczej wezmę się za wersję angielską.

      Usuń
  3. Fajnie, że mimo zakręconego miesiąca, podróży udało Ci wykonać trzy z postanowień noworocznych. No i tego Haikyuu!! Ci "zazdraszczam". :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haikyuu!! nadal czeka... A nowy tomik za miesiąc na horyzoncie ;)

      Usuń