sobota, 28 października 2017

Prawie się udało - podsumowanie Spookathonu ☆ミ

   Tak jak przypuszczałam, dwa dni w samolocie i długa wizyta u dentysty nie pozwoliły mi na ukończenie Spookathonu ze stuprocentowym wynikiem, choć gdyby nagiąć trochę reguły i np. uznać, że ze względu na dwa dni stracone powinnam doliczyć sobie jeden dodatkowy dzień, a wtedy wszystkie wyzwania zostałyby ukończone... Dobrze, już przestaję oszukiwać, wynik i tak jest zadowalający, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności przyrody.

   Spookathon odbywał się w dniach 16-22 października i zawierał w sobie pięć wyzwań, z których udało mi się skończyć trzy, a z dwoma pozostałymi prawie zdążyłam.


   Wyzwaniem I było przeczytanie thrillera i wywiązałam się z niego zaraz na początku maratonu. "Jaskiniowiec" Horsta czytało się bowiem szybko i przyjemnie, i choć dopiero po ukończeniu książki zdałam sobie sprawę, że rozpoczęłam przygodę z autorem od dziewiątego tomu cyklu, zupełnie tego nie odczułam, bo autor potrafił stworzyć bohaterów, którzy i bez tła osobistego przyciągnęli moją uwagę, a i fabuła zaciekawiła mnie i wciągnęła na tyle, że poradziłam sobie z książką w jeden dzień.

Ilość stron: 336



   Wyzwanie II to książka ze strasznym słowem w tytule. To zadanie również zakończyło się sukcesem. "This Monstrous Thing" Mackenzi Lee to opowiedziana na nowo historia Frankensteina i jego potwora, choć dziejąca się w steampunkowej, alternatywnej rzeczywistości. Debiut autorki oceniam za udany, bo opowieść o przygodach młodego Alasdaira i jego mechanicznego potwornego brata, podobnie jak wspomniany wyżej "Jaskiniowiec" wciągnęła mnie na tyle, że pochłonięcie jej zajęło mi zaledwie parę godzin.

Ilość stron: 374



   Wyzwanie V dotyczyło książki, której akcja umiejscowiona jest w przerażającym otoczeniu. Ja nagięłam je trochę ze względu na wielką ochotę na przeczytanie "Scythe" Neala Shustermana, która to pozycja nie pasowała do żadnego innego wyzwania, ale ponieważ świat bez naturalnej śmierci, zamiast której władzę nad życiem ludzi sprawują Kosiarze wydaje mi się wystarczająco przerażający, postanowiłam dopasować ją tutaj. I znowu okazało się, że wybrałam dobrze, bo "Scythe", mimo pokaźnych rozmiarów, przeczytałam niemal w całości w pociągu na trasie Katowice-Warszawa.


Ilość stron: 448

   Poległam na wyzwaniu III (książka o czymś, co przerażało w dzieciństwie) i IV (książka z pomarańczowym kolorem na okładce), mimo że akurat w tym wypadku zdecydowałam się na jedną i tą samą pozycję. "A Mountain Walked", zbiór opowiadań nawiązujących do twórczości Lovecrafta, skończyłam czytać w poniedziałek po południu, a więc dzień po zakończeniu maratonu. Bynajmniej nie dlatego, że źle mi się go czytało lub źle był napisany. Powód nieprzeczytania na czas leżał gdzie indziej - książka ta to 610-stronnicowa cegiełka po angielsku, na dodatek wiele z opowiadań powstało w pierwszej połowie XX wieku, więc ich język do najłatwiejszych nie należy. Niedzielny wieczór zakończyłam około pięćsetnej strony, ale nie miałam siły, by walczyć ze zmęczeniem i dokończyć pozycję na czas.

   Podsumowując: trzy z pięciu wyzwań zakończyły się pełnym sukcesem, do ukończenia pozostałych dwóch zabrakło parę godzin. Przeczytałam razem 1658 stron (jeśli policzyć do końca "A Mountain Walked" to ostateczną liczbą jest 1768), a więc całkiem nieźle. Żadna z wybranych do Spookathonu książek nie zawiodła moich oczekiwań, dzięki czemu uważam październikowy maraton za udany. Zapraszam do recenzji spookathonowych wyzwań książkowych i życzę miłego, zaczytanego końca października.

8 komentarzy:

  1. I tak uważam, że jest to bardzo ładny wynik.
    Gratuluję.
    Ciekawe książki, a pierwsza pozycja mnie zaciekawiła.
    Serdecznie pozdrawiam. :)
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć jako perfekcjonistka nie mogę przeżyć, że nie udało mi się planu wykonać w stu procentach;)
      Jaskiniowca czytało się bardzo szybko i przyjemnie, więc mogę szczerze polecić.

      Usuń
  2. Scythe brzmi... chorobliwie fascynująco :D Muszę gdzieś poszukać tej książki :D
    Fajnie, że i tak sporo udało Ci się zrealizować... ja nie robię takich planów, bo zawsze coś innego wyskakuje mi po drodze i potem mi wstyd ;)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maratony to jedyne plany, jakie robię:) Nigdy nie potrafiłam zrozumieć idei tzw. TBR, bo skąd wiadomo, na jakie czytanie najdzie ochota tego czy innego dnia? Maratony, ponieważ trwają krótko, są łatwiejsze do opanowania, ale jak widać, wcale nie tak łatwe do pokonania^^;

      Usuń
  3. ciekawa inicjatywa, sądzę, że i tak nieźle Ci poszło, więc gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak czy inaczej gratuluję wyniku! Jak na tak krótki czas jest naprawdę świetny! Szczególnie, że tego typu książek nie czyta się w dwie godziny! :)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, zwłaszcza takie cegły, jak zbiór opowiadań w mitologii Cthulhu^^;

      Usuń