piątek, 6 października 2017

Tragedia na mrocznych rozlewiskach - Simon Beckett "Niespokojni zmarli"

   Za oknem deszczowo, wietrznie i ponuro, czy może być w takim razie coś lepszego, niż ulubiona kanapa, ciepły kocyk, rozespany kot, herbata i szczegółowe opisy rozgotowywania martwego ciała podczas sekcji zwłok? Cóż, pewnie może, zwłaszcza gdy wymienimy ostatni punkt na czytanie każdego innego typu literatury. Ja jednak masochistycznie stwierdziłam, że jak nie skończę tej książki teraz, to już chyba nie skończę nigdy, tak więc przełknąć musiałam i te, jakże smaczne, opisy.

   Przenieśmy się zatem na wschodnie wybrzeże Wielkiej Brytanii, gdzie w hrabstwie Essex odnalezione zostają zwłoki. Ciało uległo głębokiemu rozkładowi i inspektor Lundy z tamtejszej komendy dzwoni do Londynu, w którym specjalista medycyny sądowej, doktor Hunter, próbuje jakoś pozbierać się po poprzedniej sprawie, z powodu której stał się pariasem w kręgach policyjnych. Telefon Lundy'ego staje się pretekstem do wyrwania z Londynu, doktor Hunter nie przypuszcza jednak, że stanie się on również początkiem wielu nieprzewidzianych, niebezpiecznych wydarzeń. Okazuje się bowiem, że podejrzenia śledczych, jakoby zmarły był synem wpływowej miejscowej rodziny, nie trzymają się kupy, na szefową Lundy'ego nacisk wywiera ojciec przypuszczalnej ofiary, a na dodatek Hunter jak to Hunter, znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i odkrywa kolejne zwłoki. Sprawa się gmatwa, a gdy do gry włączają się również uczucia Huntera, cała sytuacja zaczyna coraz bardziej przerastać głównego bohatera.

   Przyznaję bez bicia, nie czytałam jeszcze nic Becketta. Nie wiem, na czym polegała sprawa, która tak pogrążyła Davida Huntera w oczach policji i po której został z pamiątką w postaci blizny po nożu na brzuchu. Nie wiem nic na temat jego życia rodzinnego i uczuciowego. Na szczęście mimo tego, że "Niespokojni zmarli" to piąta część cyklu o przygodach naszego antropologa kryminalnego, nie przeszkadzało mi to zupełnie w odbiorze książki, jako że historia opowiedziana na jej kartach, oprócz krótkich wzmianek z historii Huntera, jest historią samodzielną i zamkniętą.

   Sam doktor jest bohaterem w miarę sympatycznym, człowiekiem zachowującym się w chwilach zagrożenia zupełnie po ludzku i  normalnie, w związku z czym nić porozumienia między nim a czytelnikiem zawiązuje się szybko i łatwo. Co innego reszta postaci. Składam wszystko na karb odosobnionego rejonu i ponurej angielskiej pogody, ale charakterni są wszyscy jak jeden, od pana Villersa, ojca zaginionego Leo, przez męża również zaginionej Emmy Derby, aż po nerwową nadinspektor Clarke. Najbardziej normalną i sympatyczną postacią jest inspektor Lundy i córeczka Emmy, Fay.

   Co do rozwoju akcji... Niby wszystko jest ok, niby rozwija się w miarę szybko i w miarę sensownie, ale parę razy miałam wrażenie, że autor poszedł na łatwiznę, a niektóre sytuacje były odrobinę nielogiczne. Nie będę zdradzała, które to sytuacje, dość powiedzieć, że sposób prowadzenia starego śledztwa dotyczącego Emmy Derby pozostawiał wiele do życzenia, a bohaterowie w niezwykle ważnym momencie mieli chyba problemy ze słuchem i wzrokiem.

   A, jeszcze jedno. Po wstępie do recenzji można by sądzić, że szczegóły dotyczące sekcji zwłok przyprawiają mnie o obrzydzenie. Nic bardziej mylnego, fascynuje mnie, w jaki sposób specjaliści od medycyny wojskowej potrafią z ciał i kości zmarłych odczytać tak wiele szczegółów na temat osoby, która już dawno odeszła z tego świata. Dlatego powiem wręcz, że chciałoby się ich mieć więcej i czułam w związku z tym pewien niedosyt (ha!).

   Podsumowując, "Niespokojni zmarli" to całkiem nieźle napisany thriller kryminalny, który może nie wciąga tak, że nie można go odłożyć (czytałam go przez ponad tydzień i zupełnie nie czułam potrzeby sięgania po niego w każdej wolnej chwili), ale czyta się go przyjemnie, bohater główny da się lubić, a intryga, choć nie nieziemsko skomplikowana, przynosi w trakcie czytania parę konkretnych zaskoczeń.


tytuł: Niespokojni zmarli
autor: Simon Beckett
cykl: Dr David Hunter
wydawnictwo: Czarna Owca
ilość stron: 503


ocena: ★★★☆☆

20 komentarzy:

  1. Szkoda, że nie wciąga swoją fabułą do tego stopnia, że czyta się z wypiekami na twarzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wypieków nie było, ale kto wie, może Ciebie wręcz pochłonęłaby historia doktora Huntera:)

      Usuń
  2. AAAAA <3 Jaki piękny kot <3
    Gdy są koty na zdjęciach, to ciężko mi się skupić na książce xD
    Mam w domu chyba trzy ksiązki Becketta, tylko kiedy to wszystko przeczytać? :<
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kicia współlokatorki, ale kocham jak własną<3
      No właśnie, to jest ból posiadania większej ilości książek, które chce się przeczytać, niż czasu na to^^;

      Usuń
  3. "Ulubiona kanapa, ciepły kocyk, rozespany kot, herbata i szczegółowe opisy rozgotowywania martwego ciała podczas sekcji zwłok" - na początku chciałam napisać, że Cię rozumiem i się zgadzam, a potem doczytałam zdanie do końca ;) Zupełnie nie moje klimaty, za bardzo się stresuję na takich książkach. Doszłam do tego wniosku po tym, jak czytałam w autobusie nocnym "Chemię śmierci" Becketta - pobiłam prawdopodobnie rekord świata w biegu na 1000 metrów przez las do domu ;) Jakbym zobaczyła jakieś martwe zwierzę, to prawdopodobnie zeszłabym na zawał i nie pisała tego komentarza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes, udało się, plan wprowadzenia zamieszania końcówką zdania osiągnięty XD
      Myślę, że na "Niespokojnych zmarłych" tak być się nie stresowała, bo uczucia zagrożenia w tej książce praktycznie nie ma. Choć przez las biec to pewnie i tak byś biegła, zwłaszcza jak masz jakiś strumień czy rzekę w pobliżu;)

      Usuń
  4. Co za cudowny kociak! Ja też nie czytałam jeszcze nic tego autora, ale myślę, że kiedyś to się zmieni :) świetna recenzja, buziaki

    zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kicia najlepsza na świecie!:) W takim razie trzymam kciuki za ewentualne poznanie Becketta:P

      Usuń
  5. Beckett jest moim ulubionym autorem. Tą książkę dostałam na urodziny, ale nie mam czasu by jej przeczytać. Mam nadzieję że szybko nadrobię zaległości :)
    http://take-a-pencil-and-draw-world-of-race.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia, trzymam kciuki! Wiem, że ciężko znaleźć czas na wszystkie książki, które mrugają do nas z półek, ale może tym razem się uda:)

      Usuń
  6. Sekcje zwłok, ileż tu kontrowersji! ;) Muszę poznać Becketta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ogromną ochotę sięgnąć po Becketta, bo jest niesamowicie zachwalany, choć po Twojej recenzji trochę się obawiam tego spotkania. Szkoda, że postaci drugoplanowe są słabo wykreowane, mało ciekawe, a książka nie zapiera tchu. Musiałabym chyba zacząć od pierwszej części, bo bardzo nie lubię zaczynać serii od środka :D Recenzja jest naprawdę świetna, sekcje zwłok są chyba nieuniknione, a z tego co wiem po opiniach na temat brutalnego stylu Becketta - może to być mocne.

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam nikogo zniechęcać do Becketta, bynajmniej nie uważam, że to zła książka. Po prostu klimat tego akurat tomiku nie wciągnął mnie tak, jak przypuszczałam, że to zrobi. Myślę jednak, że sama proza Becketta może przypadnie Ci do gustu, bo naprawdę nie jest źle. Jeśli przeczytasz, daj znać, jakie masz odczucia^_^

      Usuń
  8. Uwielbiam Becketta a "Zapisane w kościach" było jedną z lepszych książek jakie przeczytałam. "Niespokojnych zmarłych" jeszcze nie czytałam ale jest to kolejna recenzja, która nie jest tak pochlebna jak na temat innych książek Becketta. A szkoda.. :)

    Pozdrawiam, maobmaze ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że de gustibus i tak dalej:) Jeżeli lubisz prozę Becketta, jest duża szansa, że ta książka też Ci się spodoba.

      Usuń
  9. "...bohaterowie w niezwykle ważnym momencie mieli chyba problemy ze słuchem i wzrokiem" to by mnie chyba przyprawiło o furię podczas czytania. ;) Co oznacza nie mniej nie więcej, ale trzymaj się od tej książki z daleka. ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście to tylko pojedyncze sytuacje, ale prawda, że potrafią denerwować. Zwłaszcza, że nie chodzi o dostrzeżenie czegoś, co oczywiste, bo nam jako czytelnikom zawsze jest łatwiej. Nie, tu chodzi o zwykłą nielogiczność (prawdopodobnie wynikającą z nieuwagi autora). Ale książka nie jest zła, więc może nie trzeba uciekać od niej aż tak daleko:P

      Usuń
  10. Mnie również fascynuje, jak antropolodzy potrafią wyciągnąć informacje z martwego ciała, i to właśnie przez tą serię z doktorem Hunterem. Czytałam ją w zeszłym roku, trzy pierwsze tomy i byłam zachwycona. Zwykle nie czytam kryminałów\thrillerów i siedzę głównie w fantastyce, ale książki Becketta to jeden z tych wyjątków, po które sięgnęłam i bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to dopiero pierwsze spotkanie z Beckettem, ale na pewno nie ostatnie. Choć nie pobijają fantastyki i s-f, kryminały znajdują się bowiem wysoko na liście moich ulubionych gatunków literackich:)

      Usuń