piątek, 15 września 2017

Druga osoba w głowie? Drugie tyle problemów - Erika Johansen "Inwazja na Tearling"

   Istnieje pewna zasada, która sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć, jeśli chodzi o drugie tomy trylogii: mogą być one albo najlepszymi częściami cyklu, albo wręcz przeciwnie. Powiedzmy sobie jednak szczerze, autor nie ma najłatwiejszego zadania, na co składa się parę czynników:

- po pierwsze, jeżeli poprzeczka została postanowiona wysoko na początku trylogii, nie jest łatwo napisać taką jej kontynuację, która dorówna jakością pierwszemu tomowi i tak samo spodoba się czytelnikom,
- po drugie, środkowe części cyklu zazwyczaj mają za zadanie rozwinąć akcję (często niestety kosztem jakości fabuły) lub wręcz przeciwnie, spowolnić ją, a skupić się na rozwoju charakterologicznym postaci,
- po trzecie, każda zmiana w bohaterach musi być dobrze przedstawiona, mieć konkretne podstawy, a przede wszystkim sens, inaczej nie przemówi do czytelników, którzy zdążyli już pokochać postaci występujące w pierwszym tomie i mają w głowie dokładny obraz tego, jak powinny się one zachowywać i myśleć,
- po czwarte, nowi bohaterowi mają trudne zadanie, bo są o jedną książkę w tyle w wyścigu o miłość/nienawiść czytelników.

   Oczywiście zasady te nie rządzą trylogiami w stu procentach, ale przeczytałam ich wystarczająco wiele, by je zauważyć. Muszę tu zaznaczyć, że nie oznacza to, iż drugich tomów nie da się polubić, wręcz przeciwnie. Chciałam jedynie pokazać, jak trudne zadanie stoi przed autorem.

   Jak zatem poradziła sobie Erika Johansen w swojej fantastycznej opowieści o świecie Tearlingu, młodej królowej Kelsea i wojnie, która puka do wrót jej zamku?

   W "Inwazji na Tearling" śledzimy dalsze losy Kelsea, która żyje pod coraz większą presją wojny ze Szkarłatną Królową. Towarzyszymy królowej, członkom Straży Królewskiej oraz innym bliskim jej osobom, żyjącym w stolicy Tearlingu w coraz trudniejszych warunkach i w coraz większym strachu. Nie tylko nadchodząca wojna z Mort dręczy dziewczynę, wewnątrz Tearlingu panuje bowiem rozłam, spowodowany m.in. przez nowo wybranego przywódcę Kościoła Bożego. Jakby tego było mało, Kelsea zaczynają nawiedzać wizje świata, którego nie zna nikt (lub prawie nikt) ze współcześnie żyjących - świata sprzed Przeprawy...

   Zacznijmy od plusów. 

   W "Inwazji..." poznajemy nowych bohaterów, z których najważniejszą jest Lily, młoda kobieta, żyjąca w czasach przed Przeprawą. Uwięziona w małżeństwie z okrutnym egoistą Gregiem, nie mająca właściwie własnego życia, pewnego dnia ratuje życie dziewczynie należącej do Separatystów, co stawia cały jej świat na głowie. Lily jest zupełnym przeciwieństwem Kelsea - zahukana, słaba, żyjąca w ciągłym strachu. A mimo to utorowała sobie drogę do mojego serca już od pierwszych stron jej poświęconych. O pozostałych nowych postaciach - Williamie Tearze (tak, tym, od którego nazwiska wzięła się nazwa Tearlingu) i Jonathanie, ochroniarzu  Lily (który okazuje się być kimś więcej), wiemy niewiele, stanowią oni jednak ważne ogniwo łączące dwa światy.

   Więcej dowiadujemy się za to o bohaterach znanym nam już z poprzedniego tomu. Poznajemy szczegóły z tajemniczego dzieciństwa Buławy, zaprzyjaźniamy się z Aisą, wojowniczą córką Andalie, dowiadujemy się o niezwykłych zdolnościach tej ostatniej. Również Szkarłatna Królowa staje się postacią z krwi i kości, której nie obce są słabość i strach, lecz która się im nie poddaje i bezpardonowo dąży do zwycięstwa. Grono bohaterów negatywnych powiększa się o wspomnianego wcześniej Grega, szowinistycznego bydlaka, i o Andersa, Ojca Najświętszego Kościoła Bożego, którego okrucieństwo zdaje się nie znać granic.

   Erika Johansen zrobiła w "Inwazji..." coś niezwykle ciekawego, mianowicie rozszerzyła przynależność gatunkową swojej książki, która dzięki rozdziałom poświęconym Ameryce sprzed Przeprawy staje się równocześnie opowieścią dystopijną. Uważam ten zabieg za niezwykle udany, dodał on bowiem fascynującego smaczku do już i tak ciekawego świata Tearlingu.   

   Co do minusów... Kelsea i jej przemiana. Gdzie się podziała ta dobra, odważna dziewczyna, która potrafiła podejmować trudne decyzje, ale równocześnie słuchała dobrych rad otaczających ją ludzi? W jej miejsce pojawiła się zimna, nieco samolubna kobieta, mająca opinie innych gdzieś. Rozumiem, że życie równocześnie w świecie Tearlingu i w głowie Lily musiało na nią wpłynąć, podobnie jak jej spotkanie z mroczną istotą, której tak obawia się Szkarłatna Królowa. Mimo to zmiany zaszłe w Kelsea nie do końca mnie przekonują i straciła ona w moich oczach wiele. Nadal jej kibicuję i chcę jej zwycięstwa, ale równocześnie podczas czytania wiele razy miałam ochotę trzepnąć ją po głowie.

   Mimo tego ostatniego punktu, "Inwazję na Tearling" uważam za godną kontynuację pierwszego tomu, wolniejszą i bardziej mroczną, ale nadal ciekawą i wciągającą. Ponad pięćset stron przeczytałam w jeden dzień i gdyby nie to, że pojutrze wylatuję, a trzeci tom to ponownie grubaśna cegła, wzięłabym ją w ręce już dziś i pal licho spanie. 


tytuł: Inwazja na Tearling
tytuł oryginału: The Invasion of the Tearling
tłumaczenie: Izabella Mazurek
wydawnictwo: Galeria Książki
ilość stron: 560


ocena: ★★★☆☆ 1/2

4 komentarze:

  1. Piszesz naprawdę świetne recenzje. Są mega poukładane i z pomysłem :D JA póki co zwykle spotykałam się z tym, że drugie tomy były lepsze od pierwszego, za to pierwsze były mocno średnie, bo właśnie autorzy skupiali się na rysowaniu głównie charakterów i przedstawianiu postaci. Dobrze, że nie wyszło źle, choć szkoda, że pojawiły się minusy i mimo wszystko nie było efektu WOW. Fabuła wydaje się naprawdę ciekawa, książka ta zresztą niejednokrotnie już mignęła mi gdzieś w sieci. Może to znak, by po nią sięgnąć ? :D


    Pozdrawiam serdecznie!

    Cass z Cozy Universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć wiele jeszcze pracy przede mną:P
      No widzisz, jak przeżycia czytelnicze potrafią się różnić, jedni będą trafiać na cudowne pierwsze tomy i trochę gorsze kontynuacje, a drudzy właśnie w kontynuacjach odkryją perełki:)

      Usuń
  2. Połknęłam pierwszy i drugi tom w weekend - ponad rok temu. Zakochałam się w tym świecie i bohaterach, nie mogłam się doczekać trzeciego tomu. Ten wyszedł w tym roku i gdy zabrałam się za czytanie to okazało się, że połowy szczegółów nie pamiętam. Tej ważniejszej połowy. Pozostaje mi tylko przeczytać ta serię od poczatku, ale wiem, że warto :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki za ponowne przeczytanie:) Ja na pewno nie raz jeszcze sięgnę po tę trylogię (najpierw muszę ją jednak dokończyć:P).

      Usuń