Po przeciążeniu głowy i serca "Dawcą przysięgi" Brandona Sandersona potrzebowałam czegoś lekkiego, krótkiego i nieskomplikowanego, nadal fantastycznego, ale bez wielowątkowej fabuły, polityki i ogólnoświatowych konfliktów i wojen. Zachęcona po części recenzją Regan z PeruseProject, a po części niewielkimi rozmiarami, sięgnęłam po "The Thief" Megan Whalen Turner, czyli po książkę, o której niewiele tak naprawdę wiedziałam i jeszcze mniej słyszałam, ale która zapowiadała się na lekką i niezobowiązującą lekturę. I w gruncie rzeczy się nie zawiodłam.
Jak sam tytuł wskazuje, głównym bohaterem jest Gen (tudzież Eugenides), młody złodziejaszek, którego poznajemy w więzieniu władcy Sounis, małego kraju o dużych aspiracjach. Gen, ze względu na swoje umiejętności, zostaje zwerbowany (czytaj zmuszony pod groźbą śmierci) do wykradzenia Daru Hamaithesa, legendarnego kamienia dającego prawo do tronu sąsiedniego kraju Eddis. Razem z magusem, doradcą króla i pomysłodawcą tego nieco szalonego planu, jego dwoma uczniami Sophosem and Ambiadesem, oraz strażnikiem Polem, wyrusza nasz bohater do wrogiego kraju Attolia, gdzie według magusa znajduje się miejsce, w którym ukryty jest ów kamień.
Już na samym początku książki zwraca na siebie uwagę świat, w którym umiejscowiona jest akcja powieści, przywodzący na myśl starożytną Grecję z jej bogami, świątyniami, gajami oliwnymi i gorącym słońcem. Nawet legendy, którymi w trakcie podróży dzielą się ze sobą bohaterowie, przypominają mity greckie. Większość autorów fantasy umieszcza akcję swoich książek w światach wzorowanych na średniowiecznej Europie, dlatego "Złodziej" pod tym względem przynosi ze sobą powiew świeżości.
Jeśli chodzi o bohaterów, to oczywiście najważniejszą, a zarazem najbardziej dającą się lubić postacią jest Gen. Złodziejaszek z poczuciem humoru, który momentami wydaje się być kimś więcej, niż prostym chłopakiem, który zszedł na złą drogę. Nie ma łatwego życia, pół książki spędza a to w kajdanach, a to w pętach. Sprawy nie ułatwia również Ambiades, który do najmilszych towarzyszy podróży nie należy. Magus traktuje Gena z (niekiedy) uprzejmym lekceważeniem i lekką pogardą, i właściwie tylko Sophos i Pol nie patrzą na niego z góry. I to tyle, jeśli chodzi o bohaterów opowieści, gdyż poza tą piątką wszystkie postaci pojawiają się na chwilę i nie grają większej roli w rozwoju akcji.
Sama akcja sunie raczej niż pędzi do przodu, dopiero w trzech czwartych książki przyspiesza i przynosi coś więcej niż tylko powolną podróż przez gaje oliwne. A i wtedy nie mogę powiedzieć, bym śledziła ją z zapartym tchem, ot lekko zadrżało mi serce. Właściwie największe emocje poczułam przy nieoczekiwanym zwrocie fabularnym, którego się nie spodziewałam, choć właściwie powinnam. Zakładam jednak, że ponieważ "The Thief" jest pierwszą częścią większego cyklu, w kolejnych tomach można się spodziewać przyspieszenia akcji i większych emocji.
Podsumowując, książka pani Turner jest lekką i przyjemną lekturą, która prawdopodobnie nie przyprawi was o krwawiące serce i sterty chusteczek na otarcie łez, ale zapewni całkiem niezłą rozrywkę na dwie, trzy godziny. A z Genem z chęcią spotkam się w kolejnych odsłonach opowieści, bo chłopak ewidentnie ma zdolności do pakowania się w kłopoty.
autor: Megan Whalen Turner
tytuł: The Thief
cykl: Queen's Thief
wydawnictwo: Greenwillow Books
ilość stron: 304
ocena: ★★★☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz