Po "Wszechświat w twojej dłoni" sięgnęłam zachęcona recenzją Marty z Fantastycznych książek i jak je znaleźć, która stwierdziła, że książka jest zrozumiała nawet dla czytelników kompletnie niedouczonych w kwestii nauk ścisłych. Mimo jej opinii wzięłam tę książkę do ręki z ogromną obawą, że jednak okażę się zbytnim tępakiem, by cokolwiek zrozumieć i dzięki temu polubić tę pozycję. Na szczęście wszystkie moje obawy okazały się nie potrzebne.
Christophe Galfard robi w swojej książce coś niesamowitego - przedstawia niezwykle skomplikowane teorie i prawdy naukowe w nie tylko bardzo przystępny, ale również zabawny sposób. Swoją opowieść o Wszechświecie rozpoczyna od rzeczy najbardziej znanych przeciętnemu człowiekowi, takich jak grawitacja, układ słoneczny i Droga Mleczna, by przez świat niezwykle maleńki, ten na poziomie atomu, przejść do najdziwniejszych, a równocześnie niezwykle fascynujących pojęć współczesnej nauki, takich jak era inflacyjna i teoria strun.
Galfard przedstawia zjawiska mało znane i mało zrozumiałe dla przeciętnego człowieka w sposób niezwykle opisowy, prosty (ktoś, kto ma większe pojęcie o fizyce być może poczuje się urażony traktowaniem go jak idiotę) i trafiający do wyobraźni. Weźmy na przykład naszą galaktykę i należące do niej 300 miliardów gwiazd. Jak tu wyobrazić sobie taką liczbę? Galfard proponuje proste rozwiązanie, zawierające w sobie 300 kartonów piasku z tropikalnej wyspy, Trafalgar Square i pomnik generała Nelsona. Proszę mi wierzyć, wyobrażenie sobie Drogi Mlecznej staje się w ten sposób banalnie proste.
"Napisałem "inne inteligentne gatunki", choć angielski fizyk teoretyk i kosmolog Stephen Hawking często żartuje (czy aby na pewno żartuje?), że zanim zaczniemy ich poszukiwanie, powinniśmy najpierw znaleźć dowód, że istnieje inteligencja na Ziemi."
Nigdy nie pomyślałabym, że książka poświęcona nauce może być również tak zabawna, w lekko ironiczny, nienachalny sposób. Niektóre z porównań czy przypisów spowodowały, że prychałam śmiechem, starając się stłumić głośny śmiech (inni pasażerowie pociągu mogliby nie zrozumieć, co śmiesznego znalazłam w wizji zderzenia się galaktyki Andromedy z naszą Drogą Mleczną za jedyne 4 miliardy lat).
Ciemna materia, ciemna energia, osobliwość w czarnej dziurze i bańki wszechświatów w bańkach wszechświatów... Brzmi przerażająco i niezrozumiale? Owszem, i nie będę nawet udawać, że zrozumiałam większość najbardziej szalonych teorii. Nie mogę powiedzieć, że zrozumiałam również wszystko, co dzieje się w miniaturowej skali kwarków i gluonów, a pod koniec książki rwałam sobie włosy z głowy nad teorią strun. A mimo to czuję potrzebę i ogromną chęć, by sięgnąć po więcej, by zanurzyć się jeszcze głębiej w niesamowity świat fizyki (zarówno praktycznej, jak i teoretycznej). Christophowi Galfardowi udało się coś, czego nie dokonał ani sympatyczny nauczyciel fizyki, ani niechętna uczniom nauczycielka chemii - sprawił, że zrozumiałam co nie co o prawach rządzących naszym (wszech)światem i chcę wiedzieć więcej. Takie było założenie autora i udało mu się ono w stu procentach.
"Wszechświat w twojej dłoni" to ostatnia książka, którą przeczytałam w 2017 roku. To również jedna z najciekawszych, najbardziej interesujących i niezwykłych lektur całego roku. Mogę sobie tylko życzyć, by każdy następny rok kończył się odkryciem takiego skarbu.
autor: Christoph Galfard
tytuł: Wszechświat w twojej dłoni
wydawnictwo: Otwarte
ilość stron: 411
ocena: ★★★★☆ 1/2
Twoja recenzja jest świetna! Mega zachęcajaco to opisałaś, że mam chęć rzucić książkę, którą czytam, jechać ją kupić, bo po co czekać na zamówienie... I czytać. Dziękuję i Dobranoc 😂 Zapraszam też do mnie stelladj.blogspot.com
OdpowiedzUsuń