piątek, 21 lipca 2017

Kreski, kółka, jak to w magii bywa - Brandon Sanderson "The Rithmatist"

   Ach, ta magia w książkach Sandersona! Każdy z jego światów zapełniony jest niezwykłymi, niepowtarzalnymi i naprawdę wyjątkowymi systemami magicznymi i wydawać by się mogło, że kiedyś przecież muszą skończyć mu się pomysły. A tu kolejna niespodzianka i przypomnienie, że wyobraźni tego autora nie da się ogarnąć i zamknąć w ramy, które wyznaczają nam najlepsze pozycje fantastyki.

   Świat wykreowany przez Sandersona w „The Rithmatist” to świat alternatywnej rzeczywistości, w której Ameryka Północna to wielki archipelag wysp i wysepek, Ameryka Południowa znajduje się pod panowaniem Azteków, a Europa podbita została przez azjatycki naród wzorowany na bodajże Korei. Otulone to wszystko jest steampunkową mgiełką z nakręcanymi, mechanicznymi lampami, koleją opierającą swe działanie na trybach i trybikach, czy wreszcie mechanicznych rumakach, które zastąpiły poczciwe koniki. Nie na tym jednak tylko polega niezwykłość tego świata, bo wszak alternatywnych rzeczywistości tudzież steampunkowych opowieści nie brakuje w literaturze światowej. Najważniejsza dla fabuły i głównego bohatera jest bowiem magia, która przybiera niespotykaną dotąd w fantastyce postać – kół, linii i dwuwymiarowych postaci zwanymi kredziakami (chalklings w oryginale, a ponieważ wydanie polskie jeszcze nie istnieje, to nikt nie powstrzyma mnie przed nadaniem im własnej, polskiej nazwy, ha!) oraz ludzi zwanych Rithmatami, którzy potrafią za ich pomocą bronić zwykłych obywateli przed zagrożeniem ze strony dziwacznych i niebezpiecznych dzikich kredziaków i jeszcze bardziej tajemniczych Zapomnianych.

   „The Rithmatist” jest, w przeciwieństwie do pozostałych cyklów Sandersona, książką przeznaczoną dla młodszego czytelnika, który łatwo może odnaleźć siebie w postaci Joela czy Melody, ale bogactwo przedstawionego świata i ciekawy system magiczny przyniesie wiele satysfakcji również starszemu wielbicielowi prozy autora, a rozwiązanie zagadki tajemniczych zniknięć uczniów Akademii Armedius (i związany z tym zwrot akcji) oraz finałowy pojedynek podczas Bijatyki czytałam z wypiekami na twarzy.

   Jeszcze jedno – rysunki i wytłumaczenia dotyczące rithmatycznych malunków. Panie Sanderson, dziękuję! Jak często, czytając taką czy inną książkę fantastyczną, z frustracją próbujecie sobie wyobrazić gesty, zaklęcia czy glify, których autor nie opisał dokładnie z tego czy innego powodu (czasami mam wrażenie, że po prostu z wygodnictwa), a których działanie odgrywa zasadniczą rolę w systemie magicznym danego świata? Dzięki rysunkom poprzedzającym każdy rozdział łatwiej można zrozumieć, czym jest linia TWORZENIA i dlaczego dziewięciopunktowy okrąg jest silniejszy niż zwykły dwu lub czteropunktowy.

   Podsumowując, „The Rithmatist” to książka zarówno dla każdego wielbiciela prozy Sandersona, jak i dla czytelników dopiero wchodzących w jego twórczość i/lub zaczynających swoją przygodę z fantastyką. A zdanie „to be continued” kończące opowieść przynosi nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się z młodym Joelem i jego bliskimi.

autor: Brandon Sanderson
tytuł: The Rithmatist
wydawnictwo: Pan Macmillan
ilość stron: 384

ocena: ★★★★☆

2 komentarze:

  1. O kurcze! W ogóle nie znam tego autora ale już zapisałam nazwisko i wiem, że bardzo chcę przeczytać. I widzę jak bliskie są Twoje książkowe wybory moim..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Sandersona uwielbiam, choć przyznaje, że najlepsza jego proza to "Droga królów" i dalsze jej części (3 tom wychodzi w tym roku!!!), dlatego nie mogę nie polecać go innym. Jeśli i Tobie się spodoba, to cel zostanie osiągnięty;)

      Usuń