niedziela, 30 lipca 2017

Japoński mini book haul ☆ミ

   Fakt na temat autorki bloga - wpuścić mnie do księgarni, gdziekolwiek by się ona nie znajdowała, a wyjdę z jakimś książkowym zakupem, planowanym lub nie.



   Tym razem trafiło na księgarnię w Naricie, do której zresztą trafiam często przy okazji polowania na nowy tomik takiej czy innej mangi. Trudno mi powiedzieć, na ile księgarnia w tym mieście jest reprezentacyjna dla całej Japonii, ale gdyby oceniać po niej, to dochodzę do wniosku, że japońskie księgarnie różni od polskich jedynie większe uporządkowanie (półki stoją w równych szeregach, a działy są oznaczone trochę bardziej szczegółowo), ponadto przy dziale z nowelami opartymi na mangach/anime puszczane są fragmenty wyżej wymienionych, w związku z czym jest w niej również trochę głośniej (to akurat dosyć charakterystyczne dla wszystkich właściwie sklepów japońskich).

   Zapach papieru, farby i nowości jest jednak taki sam.

   Mój plan był bardzo sprecyzowany - kupić dla jednej z koleżanek mojej rodzicielki książkę o kotach. Koleżanka ta jest właścicielką cudownej brytyjskiej piękności i wielbicielką tych czworonogów, a ponieważ jej urodziny przypadają na lipiec, to pomyślałam, że album ze zdjęciami kotów na pewno będzie odpowiednim prezentem. Nie chciałam kupować nic, w czym byłoby za dużo tekstu, bo akurat japońskiego jubilatka nie zna, ale na szczęście nie musiałam długo szukać.


   Decyzja zapadła, jak tylko zobaczyłam ten malutki tomik zatytułowany "Tobi neko" ze zdjęciami autorstwa Igarashi Kenty, fotografa urodzonego w prefekturze Chiba, którego zdjęcia zamieszczono w wielu gazetach i albumach poświęconych kotom, a którego profil znajduje się o tu. Na całość albumu składają się zdjęcia kotów z tzw. Nekojimy ("Kociej Wyspy"), czyli jednej z oddalonych od głównych wysp archipelagu maleńkich wysepek, na których koty wygrzewają się w słońcu, polują wśród łodzi rybackich i swoim urokiem przyciągają wielbicieli z całego świata.

                       

   Uwierzcie mi, tak przecudnych zdjęć kotów już dawno nie widziałam! Gdyby nie to, że jest to prezent i muszę się z nim pożegnać, za każdym razem potrzebując pocieszenia i rozweselenia sięgałabym po ten album.

   Z kocim zakupem w ręku już miałam wychodzić, gdy pomyślałam sobie 'a co mi szkodzi zobaczyć, co też ciekawego na półkach z anglojęzycznymi wydawnictwami' (bo i takie w księgarni się znajdują). Łatwo przewidzieć, jak się to skończyło.


   Edogawa Ranpo to pisarz, o którym po raz pierwszy usłyszałam na zajęciach z literatury japońskiej na uniwersytecie. Usłyszałam to może za dużo powiedziane, przemknął wśród ogromnej liczby nazwisk, których musiałam się nauczyć do jednego z najtrudniejszych (pod względem ilości materiału) egzaminów w swojej karierze studentki japonistyki. Jedyne, co zapamiętałam na temat tego autora to to, że znany jest jako pierwszy twórca opowieści kryminalnych w Japonii. Ponownie nazwisko to usłyszałam wiele lat później, ale o tym za chwilę. W każdym razie postanowiłam, że warto by wreszcie zapoznać się z jego twórczością, a ponieważ "Japanese Tales of Mystery and Imagination" to zbiór dziewięciu opowiadań, stanowią one z pewnością ciekawy przekrój twórczości Edogawy.

   Wspomniałam w poprzednim akapicie, że po dłuższym okresie Edogawa pojawił się ponownie w moim życiu, tym razem jednak w towarzystwie wielu innych słynnych japońskich pisarzy w mandze "Bungo Stay Dogs".


   Pierwsze dwa tomiki przeczytałam jakiś czas temu i oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed zakupem dwóch kolejnych, no bo przecież tak ładnie komponują się z książką o Edogawa Ranpo (dla tych, którzy nie wiedzą nic o tej mandze - bohaterami są członkowie Zbrojnej Agencji Detektywistycznej, z których każdy nosi nazwisko znanego pisarza japońskiego, a Edogawa to jedyny członek tej gromady, który nie posiada nadnaturalnych mocy, co nie przeszkadza mu w byciu najlepszym detektywem w grupie).

   Niewielki to haul, ale przyniósł mi wiele radości, a "Bungo Stray Dogs" przy okazji stanie się moim japońskojęzycznym sierpniowym wyzwaniem, bo od czasu ostatniej pozycji w tym języku minęło trochę czasu.

   W każdym razie - do czytania!




2 komentarze:

  1. Cudowny post, który czytałam z prawdziwą przyjemnością! Jeszcze dwa lata temu o kulturze japońskiej wiedziałam niewiele, ale posiadanie dziecka bardzo rozszerza horyzonty. Moja 10latka przez rok uczyła się japońskiego - totalnie zakochana we wszystkim co japońskie. Ta jej pasja ogarnia całą rodzinę. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś polecieć do Japonii i zrobić książkowe zakupy! Zazdroszczę tej możliwości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za pierwszy komentarz!:) Japonia jest pewnym stanem umysłu i zapada w serce (czy to pozytywnie czy negatywnie). Ja osobiście mogę tylko trzymać kciuki za Twoją do niej podróż i udane zakupy 😊

      Usuń