Ach, ta magia w książkach
Sandersona! Każdy z jego światów zapełniony jest niezwykłymi, niepowtarzalnymi
i naprawdę wyjątkowymi systemami magicznymi i wydawać by się mogło, że kiedyś
przecież muszą skończyć mu się pomysły. A tu kolejna niespodzianka i
przypomnienie, że wyobraźni tego autora nie da się ogarnąć i zamknąć w ramy,
które wyznaczają nam najlepsze pozycje fantastyki.
Świat wykreowany przez Sandersona
w „The Rithmatist” to świat alternatywnej rzeczywistości, w której Ameryka
Północna to wielki archipelag wysp i wysepek, Ameryka Południowa znajduje się
pod panowaniem Azteków, a Europa podbita została przez azjatycki naród
wzorowany na bodajże Korei. Otulone to wszystko jest steampunkową mgiełką z
nakręcanymi, mechanicznymi lampami, koleją opierającą swe działanie na trybach
i trybikach, czy wreszcie mechanicznych rumakach, które zastąpiły poczciwe
koniki. Nie na tym jednak tylko polega niezwykłość tego świata, bo wszak
alternatywnych rzeczywistości tudzież steampunkowych opowieści nie brakuje w
literaturze światowej. Najważniejsza dla fabuły i głównego bohatera jest bowiem
magia, która przybiera niespotykaną dotąd w fantastyce postać – kół, linii i
dwuwymiarowych postaci zwanymi kredziakami (chalklings w oryginale, a ponieważ
wydanie polskie jeszcze nie istnieje, to nikt nie powstrzyma mnie przed
nadaniem im własnej, polskiej nazwy, ha!) oraz ludzi zwanych Rithmatami, którzy
potrafią za ich pomocą bronić zwykłych obywateli przed zagrożeniem ze strony
dziwacznych i niebezpiecznych dzikich kredziaków i jeszcze bardziej
tajemniczych Zapomnianych.
„The Rithmatist” jest, w
przeciwieństwie do pozostałych cyklów Sandersona, książką przeznaczoną dla
młodszego czytelnika, który łatwo może odnaleźć siebie w postaci Joela czy Melody,
ale bogactwo przedstawionego świata i ciekawy system magiczny przyniesie wiele
satysfakcji również starszemu wielbicielowi prozy autora, a rozwiązanie zagadki
tajemniczych zniknięć uczniów Akademii Armedius (i związany z tym zwrot akcji) oraz
finałowy pojedynek podczas Bijatyki czytałam z wypiekami na twarzy.
Jeszcze jedno – rysunki i
wytłumaczenia dotyczące rithmatycznych malunków. Panie Sanderson, dziękuję! Jak
często, czytając taką czy inną książkę fantastyczną, z frustracją próbujecie
sobie wyobrazić gesty, zaklęcia czy glify, których autor nie opisał dokładnie z
tego czy innego powodu (czasami mam wrażenie, że po prostu z wygodnictwa), a
których działanie odgrywa zasadniczą rolę w systemie magicznym danego świata?
Dzięki rysunkom poprzedzającym każdy rozdział łatwiej można zrozumieć, czym
jest linia TWORZENIA i dlaczego dziewięciopunktowy okrąg jest silniejszy niż
zwykły dwu lub czteropunktowy.
Podsumowując, „The
Rithmatist” to książka zarówno dla każdego wielbiciela prozy Sandersona, jak i dla
czytelników dopiero wchodzących w jego twórczość i/lub zaczynających swoją
przygodę z fantastyką. A zdanie „to be continued” kończące opowieść przynosi
nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się z młodym Joelem i jego bliskimi.
autor: Brandon Sanderson
tytuł: The Rithmatist
wydawnictwo: Pan Macmillan
ilość stron: 384
ocena: ★★★★☆
tytuł: The Rithmatist
wydawnictwo: Pan Macmillan
ilość stron: 384
ocena: ★★★★☆
O kurcze! W ogóle nie znam tego autora ale już zapisałam nazwisko i wiem, że bardzo chcę przeczytać. I widzę jak bliskie są Twoje książkowe wybory moim..
OdpowiedzUsuńJa Sandersona uwielbiam, choć przyznaje, że najlepsza jego proza to "Droga królów" i dalsze jej części (3 tom wychodzi w tym roku!!!), dlatego nie mogę nie polecać go innym. Jeśli i Tobie się spodoba, to cel zostanie osiągnięty;)
Usuń