niedziela, 30 września 2018

Z demonami lepiej nie zadzierać - Jason Arnopp "Ostatnie dni Jacka Sparksa"

   Duchy, demony, zjawiska paranormalne - można w nie wierzyć, można się z nich śmiać, jakby jednak nie było, wskazana jest ostrożność i nielekceważenie niebezpieczeństwa, jakie może być z nimi związane. To pierwsza lekcja, którą każdy wielbiciel horrorów przyswaja i pierwszy błąd, który popełniają bohaterowie tychże. Jack Sparks ewidentnie owe nauki postanowił zignorować, śmiejąc się w twarz demonowi, a tym samym wkroczył na ścieżkę prowadzącą ku wiadomemu końcowi.

   "Ostatnie dni Jacka Sparksa" Jasona Arnoppa są dokładnie tym, na co wskazuje tytuł. Główny bohater, kontrowersyjny dziennikarz i zapiekły ateista Jack Sparks postanawia napisać książkę o zjawiskach nadprzyrodzonych i udowodnić w niej, że wiara w nie (i ogółem wiara w religie jako taka) jest dowodem głupoty i ciemnoty ludzi, którzy przyjmują na przykład istnienie duchów czy diabła za pewnik. Dostaje się oczywiście Kościołowi chrześcijańskiemu, który według dziennikarza mami i oszukuje wiernych wizją nieistniejących przecież demonów i piekieł. Podczas egzorcyzmów w małym włoskim klasztorze, których jest świadkiem, Sparks wyśmiewa sam obrzęd, a także biorące w nim udział osoby. Jak łatwo się domyślić, zdarzenie to okazuje się początkiem końca życia bohatera.

   "Ostatnie dni" są, nie waham się takiego porównania użyć, książkowym odpowiednikiem horrorów kręconych w konwencji found footage czy paradokumentu, oglądamy bowiem wydarzenia oczyma bohatera (niczym nakręcone przez niego kamerą), z rzadka poprzedzielane wywiadami z osobami, które miały z nim kontakt w trakcie tych ostatnich tygodni życia. Zabieg ten, choć przecież wcale nie nowy, jest zdecydowanie plusem książki i Jasonowi Arnoppowi należą się za pomysł na wykorzystanie go wielkie brawa.

   Jack Sparks to facet zadufany w sobie, przepełniony sceptycyzmem i ironią, inteligentny, ale uparty, a to, co mówi do swoich przyszłych odbiorców jest bardzo subiektywne i często mijające się z prawdą (czy też jest prawdziwe z punktu widzenia Sparksa, lecz nie osób go otaczających). Nie da się go polubić, zresztą wcale się o to nie stara, wręcz zdaje się specjalnie zniechęcać do siebie ludzi. Na szczęście czytelnik nie musi go lubić, by wciągnąć się w coraz mroczniejsze i bardziej niezwykłe przeżycia bohatera. A ma ich on sporo, począwszy od dziwnego filmiku na jego kanale youtubowym, a na postaci opętanej dziewczyny, która go nawiedza skończywszy.

   No dobrze, ktoś zapyta, wszystko fajnie i dobrze, ale czy książka jest straszna? Czy jest dobrze napisanym horrorem czy nie? Cóż, powiem tak: jako stara wyjadaczka filmów grozy mało co jest mnie w stanie przerazić (i to mimo tego, że strachajło w życiu prywatnym ze mnie spore), a książka zadanie ma tym bardziej utrudnione, że nie wspomaga wyobraźni efektami dźwiękowymi. "Ostatnie dni Jacka Sparska" musiałam jednak wieczorem odłożyć i kontynuować czytanie rano, bo zrobiło się jakoś tak ciemniej w mieszkaniu, a każdy odgłos zza ściany przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Pisarz bardzo sugestywnie ukazuje nam powolną przemianę bohatera ze stu procentowego ateisty i sceptyka w człowieka gnębionego przez zjawiska, których nie jest w stanie wytłumaczyć rozumowo, a ponieważ siedzimy w głowie Sparksa, wszystko wydaje się nam bardziej rzeczywiste i namacalne. Motyw Mimi to już w ogóle zrycie psychiki i świetnie oglądałoby się to na dużym ekranie.

   Oczywiście można się przyczepić do pewnych schematów, których nie udało się Arnoppowi uniknąć (motyw z filmikiem pojawiającym się znikąd nie jest nowy i na pytanie, kto go nakręcił, odpowiedź nasuwa się sama), ale bądźmy szczerzy, horror to nie gatunek, od którego oczekujemy nowatorstwa i głębokich przeżyć intelektualno-emocjonalnych. Poza tym pisarzowi udało się świetnie połączyć zdarzenia wydawałoby się bez związku w jedną wielką pętlę, wykraczającą poza czas i przestrzeń ostatnich dni Jacka Sparksa, dzięki czemu po przeczytaniu ostatniej strony złapałam się na biciu brawa za tak zgrabne powiązanie wszystkiego w całość. 

   "Ostatnie dni Jacka Sparksa" to prawdziwa gratka dla wielbicieli horroru i zjawisk paranormalnych, która niejednego przerazi i zafascynuje. Wydawnictwu Vesper ponownie udało się trafić w moje gusta treściowe i estetyczne (wydanie jak zwykle prezentuje się cudownie), a Jason Arnopp to nazwisko, które zapisuję sobie w pamięci z nadzieją, że uraczy nas jeszcze nie raz świetnie napisaną opowieścią z gatunku tych, których lepiej nie czytać wieczorami.


tytuł: Ostatnie dni Jacka Sparksa
autor: Jason Arnopp
wydawnictwo: Vesper
liczba stron: 360


ocena: ★★★★☆

8 komentarzy:

  1. Z reguły nie czytam książek o tematyce paranormalne, ale ostatnio zdarzyło mi się sięgać po książki, w których wątek paranormalne był jedną z wielu składowych całości fabuły i przyznam szczerze, że nawet mi się podobało, więc być może się sięgnę również po tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj są to główne wątki, więc musisz być na to przygotowana, ale polecam;)

      Usuń
  2. O, jak porządnie straszy, to ja muszę to przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam schematy... na dobrą sprawę każda książka je posiada a najważniejsze aby dobrze się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie też myślę, a w przypadku horroru to już w ogóle nie ma z nimi problemu, jeśli tylko straszą:)

      Usuń
  4. Gdziekolwiek będę widzieć tę książkę zawsze będę przekręcać tytuł na "Jacka Sparrowa". 😂
    Co do chęci czytania, to ja jako nadworne strachajło muszę przemyśleć tę opcję. Bo jak ty musiałaś odłożyć na wieczór... 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, przed Jackiem Sparrowem nie ma ucieczki!;P
      No musiałam, ale w końcu nikt nie zmusza do czytania w pustym domu wieczorem;)

      Usuń