Miało być recenzencko, ale ponieważ za półtorej godziny muszę wyjść do pracy, to w zamian za to będzie TAGowo. Tym bardziej, że cudowna Kirima z
Misie czytanie podoba oTAGowała mnie w jakże adekwatnym do pory roku TAGu poświęconym lekturom szkolnym. Bez zbędnych ceregieli zatem zaczynamy!
1. Moja ukochana lektura szkolna to…
I tutaj, drodzy Odwiedzający, być może wielu z Was zakrzyknie wielkim głosem CHYBA ŻARTUJESZ!, ale moją ulubioną lekturą szkolną była trzecia część "
Dziadów" Mickiewicza. Tak, tak, ta zmora większości uczniów spodobała mi się tak bardzo, że przeczytałam ją trzy razy pod rząd i do dzisiaj fragmenty tkwią w mej pamięci, co jest zjawiskiem niebywałym, gdyż - jak to mawiał mój nauczyciel gry na flecie - pamięć mam bardzo dobrą, ale również bardzo krótką. Urzekło mnie w "Dziadach" wszystko, Konrad z jego szaleństwem i obłąkańczymi wizjami, atmosfera panująca w ciasnej celi, piękno języka Mickiewicza. Wśród obowiązkowych lektur szkolnych podobało mi się wiele z nich, chociażby "Potop" Sienkiewicza czy "Lalka" Prusa, ale "Dziady" królują niepodzielnie i niezmiennie.
2. Najgorsza lektura szkolna, jaką przeczytałam, to…
"
Antek" Prusa. W którymś z późniejszych punktów jeszcze do niej wrócę, teraz natomiast powiem tylko, że czytanie jej było dla mnie, uczennicy podstawówki, tak traumatyczne, że nawet teraz, gdy o niej myślę, chce mi się płakać. Z lektur bardziej dorosłych pierwsze miejsce bez wątpienia zajmuje za to "
Przedwiośnie" Żeromskiego. Och, jak ja nienawidziłam tej książki! Miałki główny bohater, nudna fabuła o niczym, okropieństwo.
3. (Pierwsza) lektura, której nie przeczytałam, to…
Może nie tyle nie przeczytałam, ile nie doczytałam w całości. Mowa o "
Krzyżakach" Sienkiewicza, którzy tak do połowy pochłonęli mnie całkowicie, by od połowy zacząć się dłużyć i zanudzać, więc przeskoczyłam od razu do bitwy pod Grunwaldem, a potem do ostatnich stron ostatniego rozdziału. Wstyd się przyznać, ale nauczyli mnie "Krzyżacy", jak wyłapywać z książki najważniejsze informacje bez przeczytania jej od deski do deski.
4. Lektura szkolna, którą przeczytałem/-am więcej niż raz, to…
Wspomniane wcześniej "Dziady", a oprócz tego "
Dzieci z Bullerbyn" Lindgren, "
Hobbit" Tolkiena i "
Tajemniczy ogród" Frances Hodgson Burnett. Uwielbiałam te książki pasjami i do wszystkich z nich, tak , nawet do "Dzieci z Bullerbyn" wracam nadal i poczytuję od czasu do czasu, gdy zbierze mi się na wspomnienia. Książki te to idealne lektury, bo proste i szybkie są w czytaniu, a przy tym potrafią całkowicie przyciągnąć uwagę młodego czytelnika i udowodnić mu, że książka nie musi być nudna, a i na lekturze można się dobrze bawić.
5. Lektura szkolna, do której wróciłem/-am po latach…
Ups, chyba odpowiedziało mi się na to pytanie przed chwilą. Dodam w takim razie, że zauważyłam taką prawidłowość, że lektury z listy tych dodatkowych wygrywają na całej linii, jeśli chodzi o przyjemność, jaką uczennica, którą byłam, z nich czerpała. Wiem, kanon trzeba poznać, po książki poważniejsze trzeba sięgać, ale faktem jest, że to właśnie poprzez zachęcanie do czytania lektur pozaobowiązkowych można stworzyć wielbicieli czytelnictwa.
6. Lektura szkolna, którą przeczytałem/-am zanim dowiedziałem/-am się, że jest lekturą, to…
"
Potop" Sienkiewicza. Wiedziałam, że coś tego pisarza w spisie lektur się znajduje, ale czytając "Potop" na wakacjach nie miałam pojęcia, że ułatwiłam sobie sprawę i za pół roku będę się cieszyła ze swojej (zupełnie przypadkowej) zapobiegliwości.
7. Lektura szkolna, którą udało mi się przeczytać dopiero niedawno, to…
Szczerze mówiąc nic nie przychodzi mi do głowy. Nie wiem, jak wygląda teraz kanon lektur, być może znalazłoby się wśród nich coś, co przeczytałam ostatnimi czasy. Wiem natomiast, że we wrześniu chciałabym wreszcie przeczytać coś Lema, bo oprócz fragmentów "Bajek robotów", z których zresztą nic już nie pamiętam, nie znam w ogóle twórczości naszego mistrza fantastyki naukowej.
8. Lektura szkolna, która powinna zniknąć z kanonu, to…
Wracam do "
Antka" Prusa. Lekturą obowiązkową był on w czwartej? piątej? klasie podstawówki i pamiętam, jak ze łzami w oczach opowiadałam rodzicom, jak okropna była scena "leczenia" Rozalki, jak długo jeszcze potem śniły mi się koszmary o wsadzaniu do pieca i paleniu żywcem. Pewnie, nie każdy w ogóle zwrócił uwagę na ten fragment nowelki, niektórzy z Was może nawet nie wiedzą, o co mi chodzi. Ja jednak, gdybym tylko miała taką moc sprawczą, usunęłabym "Antka" z przed oczu dzieci w tym wieku i oszczędziła tym co bardziej wrażliwym traumy na całe dzieciństwo.
9. Książka, która według mnie powinna być lekturą szkolną, to…
Tak dużo się mówi o upadku czytelnictwa, o coraz mniejszej ilości młodych ludzi sięgających po książki. Według mnie można by choć częściowo temu zaradzić przez wzbogacenie listy lektur o pozycje, które dzieci i nastolatki lubią i które uczyniłyby kanon choć trochę w ich oczach ciekawszym. Dlaczego nie dodać jakiejś ciekawej serii fantastycznej? Albo którejś z poruszających poważniejsze problemy książki młodzieżowej? Zamiast łupać po kolei ciężkich klasyków, można by przecież poprzedzielać ich czymś lżejszym i bliższym współczesnym uczniom.
10. Lektura dowolna to ostatnia lektura przerabiana w czerwcu na języku polskim. Nauczyciel nie podaje żadnych wytycznych, uczeń sam wybiera książkę, którą chce przeczytać i przedstawić klasie. Co sądzisz o idei "lektury dowolnej"?
Idea świetna, ale w mojej opinii powinna być promowana przez cały rok szkolny, zwłaszcza, jeśli nauczycielka czy nauczyciel języka polskiego jest równocześnie wychowawcą. Pamiętać bowiem należy o tym, że młody człowiek, tępiony przez cały rok szkolny za czytanie "głupot", takich jak komiksy, mangi czy powieści zgoła nie "poważne", na ostatniej lekcji w roku nie wychyli się nagle i z przyjemnością nie przedstawi swojego ulubionego "Spider-mana" czy "Czarodziejki z księżyca". Zupełnie inaczej wyglądałoby to natomiast, gdyby co jakiś czas, na lekcji wychowawczej, albo na ostatnim polskim przed świętami czy feriami, właśnie takie luźne opowiadanie o swoich ulubionych książkach/komiksach miało miejsce. I jeszcze jedno - nauczyciel powinien również wziąć w tym udział, pokazując swoim uczniom, że wieczorami nie siedzi i nie studiuje z namaszczeniem dzieł wszystkich Platona, lecz emocjonuje się mrocznym kryminałem czy wzrusza na cukierkowym romansie. Taka była moja nauczycielka polskiego, która w wolnych chwilach pożyczała i dyskutowała z uczniami o najnowszej książce fantastycznej, którą udało jej się przeczytać, i za te chwile wspólnego emocjonowania się nie-lekturami jestem jej bardzo wdzięczna.
Do zrobienia TAGu zapraszam:
- Anię z
booklicity,
- Ewelinę z
Gier w bibliotece,
- Sylwię z
unSerious.