piątek, 16 lutego 2018

Czytamy klasykę - Akutagawa Ryūnosuke "Japanese Short Stories"

   Z czytaniem klasyki zawsze było u mnie średnio. Powody są różne, najważniejszym z nich jest zwyczajne zmęczenie, które właściwie wyklucza porządne wgłębienie się w dzieło było nie było treściowo i językowo odbiegające od literatury czytanej przeze mnie na co dzień. Zdaję sobie sprawę, że tym sposobem omija mnie wiele wspaniałych utworów, ale poczucie winy i smutek tym spowodowany zazwyczaj bardzo szybko mi mija, wystarczy rzut okiem na górę innych książek, spokojnie czekających na półkach na swoją kolej. Na szczęście pojawiła się cudowna Kirima z jej czytelniczym wyzwaniem!



   Nie mogłam nie wziąć w nim udziału, bo oto pojawił się impuls do zabrania się za siebie i regularne czytanie dzieł klasyki literackiej (gatunków różnych). Postanowiłam, jako prawdziwa, choć lekko zardzewiała japonistka, że na pierwszy ogień pójdzie jeden z mistrzów prozy japońskiej, Akutagawa Ryūnosuke.

   Nazwisko Akutagawa może być obce polskim czytelnikom, choć parę jego opowiadań zostało wydanych w naszym kraju, najczęściej w zbiorach z utworami różnych twórców japońskich. Wielbiciele starego kina japońskiego mogą kojarzyć tytuł "Rashōmon", jedno z wielu arcydzieł Kurosawy Akiry, nie zdając sobie sprawy, że reżyser oparł swój film m.in. na psychologicznej noweli o tym samym tytule, która wyszła spod pióra Akutagawy (a także na opowiadaniu "W gaju" tegoż pisarza). Ten młodo zmarły pisarz (w 1927 roku w wieku trzydziestu pięciu lat popełnił samobójstwo) przez Japończyków uważany jest natomiast za jednego z największych mistrzów krótkich form we współczesnej literaturze tego kraju, a Nagroda Akutagawy od 1935 roku stanowi najważniejszą literacką nagrodę w Japonii.

   "Japanese Short Stories" to zbiór dziesięciu opowiadań, prezentujących to, co w twórczości Akutagawy najciekawsze i najbardziej wyjątkowe: jego niesamowitą wyobraźnię, niekiedy wręcz makabryczną, innym razem groteskowo zabawną, jego uważne spojrzenie na naturę i psychikę człowieka, a także język, którym się posługuje - niekiedy liryczny i zwiewny, innym razem zanurzony w szarej codzienności, szorstki i bezpośredni.

"Byłem przytłoczony absurdalną niedorzecznością nie tylko pracowników gospody, ale człowieka w ogóle. Bo cóż powiesz? Wśród tych, których określamy mianem drani, drobny złodziejaszek jest mniejszym przestępcą niż włamywacz, a kieszonkowiec niż podpalacz. Świat powinien być więc bardziej pobłażliwy w stosunku do mniejszych niż większych złodziei. Ale z człowiekiem tak nie jest. Bardzo często będzie on surowy dla nieznaczącego hazardzisty, kłaniając się równocześnie notorycznemu łotrowi."

   Im więcej czytam utworów japońskich autorów, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie forma krótkich opowiadań jest najlepszym medium na zrozumienie, a przynajmniej podjęcie próby zrozumienia specyficznego spojrzenia na świat i odczuwania go przez Japończyków. Długie utwory doprowadzały mnie niejednokrotnie do łez znudzenia, a niekiedy wręcz denerwowały na tyle, że miałam ochotę książkę odłożyć i nigdy już po nią nie sięgnąć (Kawabata Yasunari, do ciebie mówię!). Opowiadania Akutagawy (podobnie jak przeczytane w zeszłym roku "Japanese Tales of Mystery and Imagination" Edogawy Rampo) wciągnęły mnie natomiast jak gąbka wodę i nie mogłam ich odłożyć, dopóki nie przeczytałam ich do ostatniej strony.

   Nie wszystkie podobały mi się jednakowo, niezapomniane wrażenie zrobiły na mnie przede wszystkim te z odrobiną makabry tudzież humoru, ale nawet "Gruda ziemi" czy "Genkaku-Sanbo", które skupiały się przede wszystkim na codziennym życiu Japończyków w okresie Meiji i przepełnione były uczuciem zmęczenia, winy i smutku, uważam za niezwykle ciekawe ze względu na spojrzenie na nie Akutagawy, tak bardzo japońskie i tak mało dla nas niekiedy zrozumiałe.

   "Nos" to abstrakcyjna i absurdalna zarazem opowieść o mnichu buddyjskim Zenchim, którego największym problemem jest długi nos (i gdy mówię długi, mam na myśli taki wystający poza dolną wargę, przez co podczas jedzenia uczeń Zenchiego musi go podtrzymywać laską, by nie przeszkadzał), która pokazuje, że nie zawsze to, czego pragniemy jest tym, czego potrzebujemy. "Piekielny parawan", najdłuższy z utworów w zbiorze, przeraził mnie nie na żarty nie tylko swoją tematyką, ale przede wszystkim opisem szaleństwa malarza, który dla swojej sztuki gotowy jest poświęcić życie drugiego człowieka. Z kolei "Heichū, kochliwy geniusz", opowiadanie o Taira no Sadamorim, zwanym japońskim Don Juanem to przekomiczna historia mężczyzny, któremu żadna kobieta nie ma prawa się oprzeć, w związku z czym zakochuje się on w dwórce, jedynej dziewczynie mającej go gdzieś. Sposób, w jaki próbował się biedny Heichū odkochać (powiem tylko jedno słowo - nocnik) mógł powstać tylko w głowie kogoś o bardzo specyficznej wyobraźni i poczuciu humoru. Żeby nie było, przy rozterkach strapionego kochasia wybuchnęłam śmiechem nie raz i nie dwa, a rozmowa dwójki jego przyjaciół o naturze Heichū i całego gatunku kobiecego stanowiła całkiem inteligentne i zaskakujące podsumowanie opowiastki.

"W każdym razie, jeśli chcesz być szczęśliwym, najlepiej pozostań zwykłym człowiekiem."

   O dziwo, największe wrażenie wywarła na mnie najkrótsze, bo zaledwie pięciostronicowe, opowiadanie o wdzięcznym tytule "Mandarynki". Zwyczajna, wiejska dziewczyna rzucająca swoim małym braciom mandarynki z okien pociągu i podróżny, którego nastrój ten prosty obrazek zmienia jak za dotknięciem różdżki - budowa i charakter opowieści nieodparcie kojarzył mi się z haiku, w której to formie zresztą Akutagawa próbował swoich sił. Bardzo japońskie, a mimo to poruszające również moje zachodnie serce, "Mandarynki" to opowiadanie, do którego na pewno nie raz wrócę.

   Krótkie historie Akutagawy nie są literaturą łatwą, gdyż dzieli nas od momentu ich powstania sto lat, na dodatek zostały one w tym konkretnym wydaniu przetłumaczone na angielski przez Japończyka, a więc osobę, dla której język ten nie jest językiem ojczystym. Widać to w dziwacznych konstrukcjach gramatycznych czy niespotykanie użytych idiomach. Wydaje mi się jednak, że ten ostatni fakt działa na korzyść zbioru, gdyż choć niekiedy można się w tym angielskim pogubić, równocześnie przebija z tekstu jego "japońskość".  

   "Japanese Short Stories" to zbiór, po który warto sięgnąć nie tylko po to, żeby poznać choć trochę twórczość jednego z najważniejszych dwudziestowiecznych pisarzy japońskich, ale także po to, by wejść w umysł człowieka pochodzącego z zupełnie innego kręgu kulturowego i dostrzec, że mimo wielkich różnic w postrzeganiu świata, niektóre prawdy są uniwersalne i zrozumiałe dla wszystkich ludzi. 



tytuł: Japanese Short Stories
autor: Akutagawa Ryūnosuke
wydawnictwo: Tuttle Publishing
liczba stron: 240


ocena: ★★★★☆

6 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie! Lubię klimaty bliskiego wschodu ale z japońskich autorów znam jedynie Murakamiego... Uwielbiam zbiory opowiadań, tym chętniej sięgnę po tę książkę - poszukam ebooka i zabiorę sie powoli za czytanie :) Dość rzadko czytam po angielsku bo zawsze wydaje mi się że przeczytanie takiej książki zajmuje mi 100 razy więcej czasu niż normalnie, ale to nic nie szkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to literatura najłatwiejsza, bo naprawdę bardzo odmienna od tego, co znamy, a i tłumaczenie na angielski przez Japończyka potrafi czasami "oszołomić";P Ale polecam jako coś bardzo, bardzo w klimacie japońskiego.

      Usuń
  2. Dawno już nie czytałam niczego japońskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto w takim razie sobie japońskość odświeżyć;)

      Usuń
  3. Nigdy nie słyszałam o tym autorze, ale szalenie mnie zaciekawiłaś. Mam wielką ochotę spróbować japońskiej twórczości, a opowiadania idealnie mogą się do tego nadawać.
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przeciwieństwie do takiego Murakamiego czyta się Akutagawę trudniej, ale naprawdę warto spróbować, przede wszystkim dla bardzo japońskiego klimatu.

      Usuń