poniedziałek, 11 stycznia 2021

"The Seven Deaths Of Evelyn Hardcastle" oraz wielki powrót (???) Chmurzastego ☆ミ

    Dziwne doświadczenie miałam z tą książką. Zaczęłam ją czytać będzie już prawie z dwa lata temu, doszłam do dziewięćdziesiątej strony i przestałam z takiego czy innego powodu, nieważne. Jak widać nie wciągnęła mnie na tyle, żeby o niej pamiętać przez cały ten okres. W tym roku postanowiłam jednakże podoczytywać książki rozpoczęte kiedyś tam, w zamierzchłych czasach, i "The Seven Deaths Of Evelyn Hardcastle" na tej liście również się znalazła.

   O dziwo, mimo dosyć zagmatwanej już od pierwszych stron fabuły, pamiętałam mniej więcej, co się w książce działo. Ot, główny bohater budzi się w obcym sobie ciele, nie wie zupełnie gdzie jest, co się dzieje i dlaczego. Dowiaduje się natomiast dosyć szybko, że ma osiem wcieleń na odkrycie, kto stoi za morderstwem tytułowej Evelyn, inaczej nigdy nie wydostanie się z tego dziwnego miejsca i czasu. Żeby utrudnić sprawę, ma dwójkę rywali, którzy dążą do tego samego celu, a na dodatek ktoś czyha na jego życie.

   To, że po tak długim okresie pamiętałam, co się przez te dziewięćdziesiąt stron wydarzyło, powinno dać mi do myślenia. Początkowo jednak kontynuowanie czytania szło mi opornie i nawet wiem, dlaczego. Jako czytelniczka, która bardziej skupia się na postaciach niż na fabule, nie mogłam się przekonać do głównego bohatera. No bo jak tu go polubić, gdy nie dość, że nic o nim nie wiemy, to jeszcze on sam o sobie wie niewiele więcej, a dodatkowo przy każdym przeskoku do kolejnego ciała zmienia się w pewnym stopniu jego charakter (osoby, które użyczają mu "lokum", są delikatnie mówiąc mało sympatyczne). Zagmatwanie fabularne również nie pomagało, akcja pełzła naprzód w tempie, w jakim szło mi czytanie przez ostatnie lata (czytaj: ślamazarnym) i tak przy dwieście którejś tam stronie zastanawiałam się, czy to nadal zastój czytelniczy daje o sobie znać, czy też może książka ta jest po prostu nie dla mnie. 

   Na szczęście postanowiłam, że nie odpuszczę i dojdę do końca, choćbym miała skończyć zła na książkę jak osa, i dobrze zrobiłam! W którymś momencie nagle zaczęło mnie intrygować, w którą stronę pójdzie fabuła, główny bohater nabrał rumieńców, cała zgraja antypatycznych typów przebywających w domiszczu Blackheat, mimo iż coraz bardziej antypatyczna, zrobiła się ciekawsza. Zagadka śmierci Evelyn Hardcastle do końca książki pozostała dla mnie zagadką, nie będę bowiem udawać, że zgadłam co i jak. Owszem, parę niespodzianek nie było niespodziankowych, dosyć dobrze szło mi również łączenie w naszyjnik koralików porozrzucanych to tu, to tam przez autora. Głównego "złego" książki jednak nie odkryłam do końca i poczułam się w pełni usatysfakcjonowana tym, kto się nim okazał. Wyjaśnienie tego, czym jest Blackheat i kim jest główny bohater, również poszło zupełnie innym torem, niż się spodziewałam.

   Nie wiem, jak pod względem tłumaczenia wygląda polskie wydanie, ale Stuart Turton świetnie operuje językiem, jego proza jest jasna i przejrzysta, a przy tym po prostu ładna językowo. I tak, mimo, że zagmatwanie fabularne pierwszej połowy "Siedmiu śmierci..." może zniechęcić, a i fabuła do tych pędzących na łeb na szyję nie należy, warto dać książce szansę i przeczytać ją do końca. Polecam jednakże przygotować sobie duży kubek kawy tudzież herbaty, a dla mających problem z zapamiętywaniem nazwisk również kartkę papieru i długopis, żeby notować, w którym ciele w danym momencie przebywa bohater, kto się spotkał z kim i kiedy (sama tego nie zrobiłam i bardzo później żałowałam).


tytuł: The Seven Deaths Of Evelyn Hardcastle
autor: Stuart Turton
liczba stron: 528


ocena: ★★★☆☆ 1/2 (byłoby cztery, gdyby nie ciągnący się niemiłosiernie początek)




5 komentarzy:

  1. To na pewno będzie książka idealna dla mojej przyjaciółki. ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubi wolno rozkręcającą się, zakręconą fabułę i zaskakujące zakończenia, to jest duża szansa :)

      Usuń
  2. Jak miło cię znów widzieć na blogu :)
    Przyznaję, że jakoś mnie do tej książki nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło tu znowu być ^^
      Co do książki, to nie będę przekonywać na siłę, może kiedyś najdzie Cię ochota i wtedy naprawdę warto przebrnąć przez początek, ale jak nie, to też aż tak wiele nie stracisz ;)

      Usuń
  3. Nie jestem do niej przekonana. Ta książka to nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń