piątek, 12 stycznia 2018

O wyznawcach Trzynastego słów kilka - Scott Lynch "The Lies of Locke Lamora/ Kłamstwa Locke'a Lamory"

   Powiedzmy sobie szczerze, gros światów fantastycznych przedstawionych w najbardziej nam (czyli ludziom tzw. Zachodu) znanych książkach z gatunku fantasy oparty jest na średniowiecznej bądź nieco późniejszej Europie. Mamy więc a'la Wikingów, mamy rycerzy i dwory wzięte żywcem z obrazów malarzy Francuskich, mamy nawet światy pseudosłowiańskie. Ostatnio przeczytany przeze mnie cykl o Złodzieju Królowej dzieje się wyjątkowo w krainach przypominających starożytną Grecję. Fabuła książki, o której będzie mowa w tej recenzji, toczy się natomiast w mieście żywo przypominającym Wenecję, z jej niezliczonymi kanałami i szalonym karnawałem.

   "The Lies of Locke Lamora" Scotta Lyncha to kolejna w mojej kolekcji opowieść o złodziejach, choć w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej książek Megan Whalen Turner, gdzie bycie Złodziejem oznaczało między innymi pełnienie konkretnej funkcji na dworze, w historii Locke'a i jego kompani mamy do czynienia ze złodziejami sensu stricte. Locke, wychowanek ulicy, trafia dzięki serii różnych zdarzeń pod skrzydła ojca Chainsa, oszusta co się zowie, który kształci chłopca i jego przyjaciół w "szlachetnym" kunszcie złodziejskim (przy okazji fundując im lekcje historii, pisania i czytania, a nawet gotowania). Po jego śmierci dorosły już Locke staje się jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym, złodziei w całej Camorrze. W pewnym momencie okazuje się, że bycie najlepszym przynieść może nie tylko wielkie bogactwo i sławę, ale także ogromne problemy. Dla Locke'a i jego bandy Niecnych Dżentelmenów takim problemem staje się Szary Król, który dąży do przejęcia władzy nad światem przestępczym Camorry i postanawia wykorzystać w swoich planach Locke'a, z jego zgodą czy bez niej. Jakby tego było mało, okazuje się, że plany Szarego Króla są bardziej skomplikowane, niż się na początku wydawało, a pozostawienie przy życiu Niecnych Dżentelmenów bynajmniej w nich nie figuruje...

   Mam problem z oceną opowieści Scotta Lyncha, jego pisarstwo bowiem to dla mnie spora sinusoida plusów i minusów. Bez wątpienia świetnie wyszło mu wykreowanie świata, w którym Niecni Dżentelmeni prowadzą swoją działalność. Opisy Camorry są barwne i szczegółowe i łatwo wyobrazić sobie to miasto, z jego licznymi kanałami, dzielnicami zróżnicowanymi ze względu na pochodzenie i profesję ich mieszkańców, ogromnymi wieżami szlachetnych Rodów i tajemniczymi pozostałościami struktur stworzonych przez rasę istot znanych już tylko z legend. Ciekawie przedstawiona jest religia, z jej dwunastoma (a raczej trzynastoma, jeśli zapytacie złodziejską brać) bogami, podobnie jak mafijna struktura podziemia, z Capą Barsavi na czele. Fabuła również wciąga (gdy już przebrnie się przez pierwsze dwieście czy trzysta stron), a tytułowe kłamstwa Locke'a to niekończące się pasmo pomysłów, które nachodzą naszego bohatera znikąd, prowadząc do rezultatów nie zawsze ich pomysłodawcę zadowalających. Wspomnieć również muszę o dialogach, które Lynchowi wychodzą świetnie; przekomarzanie się Locke'a z resztą załogi nie raz i nie dwa prowokowały mnie do uśmieszków pod nosem, a nawet wybuchów śmiechu.

   Problem leży natomiast w dwóch bardzo dla mnie ważnych punktach: w kreacji postaci i tempie, w jakim rozwija się fabuła. Niecnych Dżentelmenów poznajemy dwutorowo, w czasie rzeczywistym i poprzez interludia opisujące ich młodość. Wydawałoby się, że dzięki temu będą oni postaciami wyraźnie nakreślonymi i zapadającymi w pamięć czytelnika. Niestety tak nie jest. Przez dwie trzecie książki nie potrafiłam polubić ani Locke'a, ani jego przyjaciół, nie zależało mi specjalnie na ich losie i powodzeniu ich planów. Jakiego by tu użyć porównania... Byli trochę jak ładne lalki, ubrane w dobrze uszyte ciuszki, z misternymi fryzurami na głowie, za to zupełnie puste w środku. Pod sam koniec opowieści w końcu stają się kimś więcej niż narysowanymi grubą kreską wzorcowymi przykładami złodziejaszków, ale to trochę za późno na zagrzanie miejsca w moim sercu. Także tempo rozwoju fabuły jest nierówne, raz ciągnące się jak roztopiony cukierek toffi, raz śmigające niczym samolot odrzutowy. Do połowy książki akcja ciągnęła mi się niemiłosiernie i zmieniło się to dopiero w momencie, w którym plan Szarego Króla wchodzi w zdecydowanie dla Locke'a nieprzyjemną fazę. Od tej chwili obgryzałam z nerwów paznokcie, nie przeczę, udało się Lynchowi zrehabilitować się nieco za początkową nudę. Szkoda tylko, że tak późno.

   "The Lies of Locke Lamora" to książka dobra językowo i fabularnie, choć ze sporymi mankamentami w postaci dosyć płaskich bohaterów i niezbyt szybkiego początku. Szukających ambitniejszej odmiany fantastyki może ona zawieść, spodoba się natomiast na pewno tym, którzy lubią złodziejskie intrygi i szybki, emocjonujący finał. Ja po kolejne części sięgnę z pewnością, z nadzieją, że Niecni Dżentelmeni rozwiną się jako postaci, a Scott Lynch wyrówna tempo prowadzenia akcji.


tytuł: The Lies of Locke Lamora
autor: Scott Lynch
cykl: Gentelman Bastards
wydawnictwo: Spectra
ilość stron: 752



ocena: ★★★☆☆ 1/2

9 komentarzy:

  1. Mnie fantasy zaczęło strasznie nużyć właśnie przez światy przedstawione, wszędzie to samo :| Poza tym nie przepadam za bardzo za motywem fantasy łotrzyków, zwłaszcza kobiet, bo zwykle autorzy zbytnio idealizują postacie no i tak średnio to wypada. Raczej nie przeczytam, może gdyby miała 1 część.. ale bardzo ciekawy tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja należę do tych osób, które fazę na fantastykę mają ciągle, choć nie na wszystkich autorów. Tutaj łotrzykowie są zabawni i fabuła ciekawa, tylko trochę nie w moim stylu. Ale zaczęłam czytać drugi tom i jest lepiej:)

      Usuń
  2. Mam Kłamstwa na czytniku i co zabieram się za tę książkę, to trafiam na jakąś recenzję, która mnie zniechęca :) Również w tym przypadku tak jest - no, nie ukrywam, że minusy, o których piszesz, są dla mnie raczej poważne, strasznie nie lubię tego typu bohaterów i nierównej narracji w książkach. Wygląda na to, że Locke jeszcze sobie poczeka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zniechęcaj się aż tak, bo nie jest źle, tylko akurat tak jakoś się złożyło, że nie przypasowali mi bohaterowie na tyle, na ile się spodziewałam, że przypasują. Może a nuż okażą się Twoimi ulubieńcami:)

      Usuń
  3. Uwielbiam serię Lyncha <3
    Wiem, że właśnie wolne tempo wielu osobom, tak jak i tobie przeszkadzało, ale mi bardzo przypasowało, i zaczęło tak odrobinę nużyć dopiero przy trzeciej części(przez nadmiar retrospekcji).
    Co do bohaterów, to jakoś nie wydawali mi się oni nigdy puści, ale ja mam słabość do takich postaci ;) Dla mnie jednak największą wadą Niecnych Dżentelmenów jest brak kobiecych bohaterek :( Ale i tak nie mogę się doczekać, aż w końcu wyjdzie następna część, bo już powoli tracę nadzieję.
    Mam nadzieję, że spodoba ci się Na szkarłatnych morzach, jak dla mnie to najlepsza część dotychczas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszkadzało mi nie tyle wolne tempo, ile wolne tempo w połączeniu z bohaterami, których nie potrafiłam polubić. Na szczęście wygląda na to, że druga część, w której trakcie czytania jestem, jest pod tym względem lepsza. No i są tam piraci, a to baaardzo duży plus!:)

      Usuń
  4. A dziękuję bardzo i odwiedzam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie trafnie opisałaś moje problemy z tą książką, ale w moim przypadku Lynchowi do końca nie udało się zrehabilitować. Niby od momentu w którym plan wszedł w życie faktycznie i mi czytało się lepiej, ale wciąż w straszliwych męczarniach i generalnie nudziłam się przy tej książce. Nie mogłam wyczekać końca, dlatego po następne tomy nawet się nie biorę. Strasznie mnie Niecni Dżentelmeni rozczarowali, ale w sumie nie trafiłam jeszcze na fantasy łotrzykowskie które by mi się naprawdę podobało, więc może i ten rodzaj książek po prostu nie jest dla mnie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak być, że rzeczywiście łotrzykowie to nie Twoja broszka:)

      Ja na razie stoję na rozdrożu, choć drugi tom czyta mi się ciekawiej, no ale tam są piraci;P

      Usuń