piątek, 18 maja 2018

Niby thriller, ale nie do końca - Marisha Pessl "Nocny film"

   W otaczającym mnie oceanie fantastycznym od czasu do czasu trafić można na wysepkę innogatunkową, a wśród nich na mroczny, skalisty brzeg wyspy thrillerów. Wpadam na nią za każdym razem, gdy mam ochotę się podenerwować, poekscytować, a także rozwiązać jakąś zagadkę o podłożu kryminalnym. Ostatnio wychodząc z cotygodniowej wycieczki po Empiku natknęłam się na półkę z przecenami, gdzie syrenim śpiewem przyciągnęła mnie mroczna okładka z ciemnym lasem w tle. Ponieważ tytuł coś mi mówił, nie wahałam się długo i tym oto sposobem przez ostatnie parę dni przedzierałam się przez pokręconą opowieść o szalonym (?) filmowcu i dziennikarzu, który chce rozwikłać jego zagadkę.

   "Nocny film" Marishy Pessl to historia Scotta McGratha, byłego dziennikarza śledczego, którego obsesją jest słynny reżyser horrorów, Stanislas Cordova. Przez tę obsesję McGrath traci wiarygodność i karierę, jego życie rodzinne również chyli się ku upadkowi i właściwie wydawałoby się, że już nigdy nie będzie chciał mieć z nazwiskiem Cordova do czynienia. Zmienia się to, gdy córka Cordovy Ashley w tajemniczych okolicznościach popełnia samobójstwo (czy aby na pewno?). McGrath raz jeszcze wkracza na ścieżkę obsesji, by tym razem odkryć prawdę na temat reżysera, a także, jak się okazuje, prawdę o samym sobie.

   Od razu zaznaczam, że choć dla wielu czytelników książka ta to prawdziwy cud i majstersztyk gatunku, w tej recenzji zachwytów nie znajdziecie. To nie tak, że książka mi się nie podobała, wręcz przeciwnie, czytało mi się ją szybko i momentami ze sporymi emocjami. Pani Pessl sprawnie operuje językiem, a i wyobraźnię ma sporą. Widać również, że wie, jak wymyślić fabułę, która potrafi czytającego wciągnąć.

   Co więc jest z "Nocnym filmem" nie tak? Przede wszystkim to, że opowieść nie do końca wie, czym chce być. Jak na thriller za mało tu kryminalnego zamieszania i przytłaczających emocji, jak na horror nie wystarczająco dużo przerażenia i strachu. Obyczajówka? Nieee, to zupełnie nie te klimaty. Książka jest gruba, ponad siedemset stron wąskich marginesów i niezbyt dużej czcionki, a mimo to do samego końca właściwie nie byłam pewna, co czytam. Przez pierwsze kilkaset stron wciągał mnie mroczny klimat niedopowiedzeń na temat Cordovy, jego filmów i Szczytu, czyli posiadłości, w której mieszkał i w której wychowała się Ashley. Plastyczne opisy dziwnej, niepokojącej twórczości reżysera, a także owiana tajemnicą dziwaczna historia dziewczyny działały na moją wyobraźnię jak najlepszy horror. Później jednak stopniowo emocje opadły i rozdźwięk między tym, czym książka miała być (thrillerem), a tym, czym się stała (dziwną mieszanką niezdecydowania) zaczął mnie coraz bardziej razić i pod koniec wręcz denerwować.


   Po przeczytaniu i przetrawieniu historii doszłam również do wniosku, że o ile jej bohaterowie są całkiem ciekawymi postaciami, o tyle w przypadku Nory i Hoppera są nieco zbyt jednolici i płascy (za mało mamy o nich informacji, nie śledzimy wydarzeń z ich perspektywy, więc właściwie trudno powiedzieć o nich coś więcej niż to, co było pierwszym wrażeniem samego głównego bohatera), natomiast McGrath, choć stanowczo ciekawszy pod względem psychologicznym, jest równocześnie mało przekonujący, ot taki zwykły sympatyczny facet z dojściami w policji i niezłą siłą dedukcji. Polubiłam całą trójkę, ale niestety nie na tyle, by przejmować się ich losem.

   Wszystkie to, co w moich ustach jest zarzutem, dla kogoś innego może być właśnie tą wisienką, która sprawia, że "Nocny film" jest najpyszniejszym tortem na świecie. Zresztą tak jak wcześniej napisałam, to nie jest zła książka. Ma klimat, ma niesamowite zdarzenia, ma mglistą otoczkę tajemnicy. O wiele jednak bardziej przekonałaby mnie ta opowieść w postaci filmu, a najlepiej dobrego serialu, z odpowiednio klimatyczną scenografią i muzyką. Tak, wtedy być może zachwyciłabym się nią i oczarowałaby mnie całkowicie. Jako książka jednak pozostawiła po sobie sporo niedosytu i choć czasu nad nią spędzonego nie żałuję, nieprędko do niej powrócę.


tytuł: Nocny film
autor: Marisha Pessl
wydawnictwo: Albatros
liczba stron: 766


ocena: ★★★☆☆

6 komentarzy:

  1. Śmiało mogę sobie darować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz dobrze napisane książki z dużym potencjałem, który zmarnowano, to akurat coś dla Ciebie;) Jeśli nie, to rzeczywiście lepiej sobie odpuścić^^;

      Usuń
  2. To, ze trudno było sklasyfikować jej gatunek mi nie przeszkadzało, ale zakończenie już tak. Nie lubię takich niedomówień, otwartych finałów. Aczkolwiek książkę uważam za stosunkowo udaną.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi nie przeszkadzają niedomówienia. Przeszkadzają mi natomiast zmarnowane możliwości^^; Choć czytało się dobrze, to jednak spodziewałam się więcej.

      Usuń
  3. Wygląda na to, iż to kolejna książka, której opis z okładki jest mocno przerysowany niestety in minus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kolejny przypadek, w którym zbyt duży rozgłos książce zaszkodził.

      Usuń