niedziela, 8 kwietnia 2018

Horror stary, ale jary - Ira Levin "Rosemary's Baby"

   Nie ma chyba osoby, mianującej się wielbicielem horroru, która nie słyszała o filmie Romana Polańskiego "Dziecko Rosemary". Opowieść o młodej kobiecie, wprowadzającej się z mężem do starej kamienicy, która otoczona ekscentrycznymi sąsiadami stopniowo odkrywa przerażającą prawdę o nich i o miejscu, w którym przyszło jej zamieszkać, to filmowy majstersztyk napięcia i grozy. Można mieć o Polańskim różne zdanie, ale tworzyć filmy to on potrafi. Do niedawna nie wiedziałam jednak, że "Dziecko Rosemary" powstało na podstawie książki Iry Levina o tym samym tytule. Gdy więc zobaczyłam tę pozycję na BookDepository za 16 zł, poczułam nagłą potrzebę zapoznania się z oryginałem, by potem powrócić do filmu.

   "Dziecko Rosemary" to jeden z pierwszych, jeżeli nie pierwszy w historii literatury horror przenoszący się z mrocznych zamków, wyludnionych miasteczek i opustoszałych farm do miasta, by rozgrywać się wśród zwykłych, starych kamienic i zwykłych, szarych ludzi. Rosemary wraz z mężem Guyem, aktorem ciągle czekającym na przełomową rolę w jego karierze, wprowadzają się do apartamentu w Bramford, starej kamienicy z przeszłością. Ro, jak ją pieszczotliwie nazywają znajomi, nie zwraca uwagi na ekscentryczność sąsiadów, starego małżeństwa Castavetów, którzy stopniowo zaczynają odgrywać coraz większą rolę w życiu naszej bohaterki. Życie kobiety układa się różowo - Guy dostaje rolę, o którą ciężko walczył, a Rosemary zachodzi w upragnioną ciążę. Niestety, od tego momentu wszystko zaczyna zmieniać się na gorsze. Ciąży towarzyszy straszliwy ból, przyjaciel dziewczyny, który ostrzegał ją przed Bramfordem zapada w niewytłumaczalną śpiączkę, a Guy coraz bardziej się od niej oddala, równocześnie zawiązując coraz silniejsze więzi z Castavetami. Rosemary czuje się odizolowana i samotna, a równocześnie zyskuje coraz większą pewność, że jej sąsiedzi są kimś więcej niż zwykłą, starszą parą.

   Ponieważ oglądałam film, wiedziałam, jakimi torami podążać będzie fabuła i jak historia Rosemary się skończy, w związku z czym nie mogłam odczuć zaskoczenia i przerażenia, jakie pewnie byłoby moim udziałem, gdybym opowieść poznawała po raz pierwszy. Z drugiej strony każdy smaczek, każdą zapowiedź grozy, jaka czyhała na bohaterkę, wyłapywałam zacierając ręce z zadowolenia. Wiem bowiem, że przy pierwszym spotkaniu z opowieścią o Bramford i jego mieszkańcach wiele z nich by mi umknęło.

   Ira Levin pisze językiem prostym i bardzo współczesnym (pamiętajmy, że książka wydana została w 1967), dzięki czemu nawet dzisiejszy czytelnik nie będzie odczuwał żadnej nutki starodawności w jego prozie. Jest również Levin pisarzem, który doskonale zdołał oddać poczucie zagubienia, osamotnienia i rozpaczy młodej kobiety, dla której ciąża miała być szczęściem, a zamieniła się w koszmar. I choć "Dziecko Rosemary" nie jest horrorem, przy którego czytaniu musimy mieć zaświecone światło i dużą ilość paznokci do obgryzania, atmosfera napięcia i uczucie, że coś jest nie tak towarzyszy nam przez całą lekturę, sprawiając, że trudno książkę odłożyć, zanim nie przeczytamy jej w całości.

   "Dziecko Rosemary" to klasyka gatunku i z czystym sumieniem polecam ją każdemu, kto oglądał film, ale także tym, którzy z tą historią spotykają się po raz pierwszy. Ja natomiast z przyjemnością odświeżę sobie film Polańskiego z niesamowitą Mią Farrow. Książka trafia również na listę przeczytanych klasyków literatury w wyzwaniu czytelniczym Kirimy.






tytuł: Rosemary's Baby
autor: Ira Levin
wydawnictwo: Corair
liczba stron: 229



ocena: ★★★★☆


8 komentarzy:

  1. Nie skuszę się z racji gatunku, ale fajne jest to, że autorka pisze w miarę współcześnie :) Ja tak miałam, czytając Studium w szkarłacie :) Bardzo ułatwia to czytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, łatwiej czyta nam się w języku przybliżonym do tego, którym posługujemy się na co dzień:)

      Usuń
  2. O a ja się właśnie zastanawiam nad zakupem :) nie oglądałam filmu ale mam ochotę na jakąś książkę grozy. Nie lubię horrorów więc to że nie trzeba później spać przy zapalonym świetle jest dla mnie dużym plusem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądnięcie filmu również polecam, zwłaszcza jeśli lubisz filmy starsze! Natomiast książka rzeczywiście raczej niż straszna jest bardziej klimatyczna i creepy:)

      Usuń
    2. może spróbuję ale ciężko mi idzie oglądanie filmów, nie mogę znieść napięcia xd

      Usuń
    3. Jak mawiają Japończycy, gambatte! Czyli do przodu, dasz radę! 😁

      Usuń
  3. Po "Dziecko Rosmery" w formie książkowej może kiedyś sięgnę, mimo że, nigdy nie oglądam horrorów, czy strasznych filmów bo zbyt się boję ;)
    Za to bardzo chcę przeczytać inną książkę Levina "Żony ze Stepford". Jak byłam mała ekranizacja strasznie mnie fascynowała, więc chcę zobaczyć jak wypadł pierwowzór ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj aż tak bać się nie będziesz, raczej poczujesz nieprzyjemny dreszczyk;)
      Ja również myślę, że sięgnę po inne pozycje Levina, bo chyba warto.

      Usuń