czwartek, 8 lutego 2018

Nie jesteśmy sami w kosmosie - Sylvain Neuvel "Śpiący giganci"

   Ludzie to dziwne, niekonsekwentne istoty. Z jednej strony wymyślają teorie wiążące starożytne cywilizacje, ruiny i artefakty z istotami pozaziemskimi, z drugiej strony tworzą religie, które  przekonują o wyjątkowości i niepowtarzalności ludzkości i niemożliwości istnienia innych istot inteligentnych (co nie przeszkadza im w rozprawianiu o niebie, piekle, aniołach i diabłach). Z tego powodu gdy zapytasz przeciętnego Kowalskiego, czy jesteśmy sami w kosmosie, prawdopodobnie popatrzy na Ciebie jak na idiotę i stwierdzi, że ufoludki nie istnieją. Co by jednak się stało, gdyby odkryto namacalny dowód na to, że Ziemię odwiedzili kiedyś przybysze z innych planet?

   Sylvain Neuvel w "Śpiących gigantach" przedstawia świat, w którym doszło do odkrycia zmieniającego spojrzenie ludzkości (a przynajmniej jej wtajemniczonej części) na możliwość istnienia życia poza znaną nam częścią wszechświata. W małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych odkryta zostaje bowiem ogromna, metaliczna dłoń, pierwsza z wielu, jak się okazuje, części ogromnego robota, którego wiek szacowany jest na kilka tysięcy lat, a konstrukcja wykracza daleko poza to, co jesteśmy obecnie w stanie zbudować. Powstaje specjalna jednostka badająca maszynę i jej możliwości. Początkowo cel tych badań jest ściśle naukowy, ale wkrótce do akcji wkracza wojsko i członkowie zespołu badawczego zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich odkrycia mogą zostać wykorzystane do stworzenia broni, jakiej dotąd świat nie widział.

   Przed przeczytaniem "Śpiących gigantów" nasłuchałam się ochów i achów na temat książki Neuvela, jednak po przeczytaniu jestem rozdarta między zachwytem a zawodem. Książkę s-f dziejąca się w całości na Ziemi, w przyszłości nie tak dalekiej, uważam za pomysł świetny i bardzo dobrze przez pisarza wykorzystany. Sposób, w jaki badacze dochodzą najpierw do tego, jak znaleźć, a potem jak uruchomić ogromną kobietę-robota, kolejne etapy szkolenia pilotów, nauka stojąca za tym wszystkim to coś, co pochłaniałam jak gąbka wodę. Istnienie ludzi, którzy wiedzą więcej o pochodzeniu i przeznaczeniu kosmicznej maszyny zaskoczyło mnie, ale i zaciekawiło. Chciałabym więcej dowiedzieć się o reakcjach zwykłych obywateli na wydarzenia międzynarodowe związane z pojawieniem się pozaziemskiej metalowej kobiety (polityczne zagrywki i machlojki mamy okazję oglądać na własne oczy dzięki wywiadom z politykami na najwyższych stanowiskach), ale sama fabuła była na tyle ciekawa, że przeleciałam przez książkę w parę godzin jazdy pociągiem.

   Problemem są dla mnie niestety bohaterowie. Oprócz dwójki, do której za chwilę wrócę, żadna z głównych postaci nie zawojowała mnie na tyle, bym przejęła się jej losem, żadna nie wywołała we mnie większych emocji, mimo że wraz z rozwojem i przyspieszeniem akcji powinna. Nie mogę nawet powiedzieć, że brakuje im charakteru, Neuvel daje nam po prostu za mało informacji na ich temat. Nie pomaga tutaj sposób prowadzenia narracji, która opiera się na transkrypcji zapisu audio rozmów i wywiadów przeprowadzanych przez tajemniczego mężczyznę (nazwijmy go Opiekunem Projektu) z badaczami, wojskowymi i politykami. Osobiście bardzo mi się ten pomysł na stworzenie książki podobał, ale jego wielkim minusem jest właśnie brak możliwości zagłębienia się w procesy myślowe i uczucia bohaterów. Pojedyncze fragmenty dzienników osobistych to zbyt mało.

   Na szczęście istnieją dwie postaci, które w dużej mierze zmniejszyły mój "postaciowy" niedosyt. Pierwszą z nich jest Vincent, jeden z członków zespołu badawczego, odpowiedzialny początkowo za rozszyfrowanie znaków, pozostawionych przez twórców robota. Jego losy jako jedyne wciągnęły mnie na tyle, że czekałam z niecierpliwością na rozdziały mu poświęcone. Drugą osobą, którą bardzo polubiłam jest Opiekun, co szczerze mówiąc stanowiło dla mnie spore zaskoczenie. Tym, którzy oglądali The X-Files może się on kojarzyć z Mężczyzną z Papierosem - postacią, do której nigdy nie mogłam się przekonać, a wręcz jej nie lubiłam. Tutaj natomiast tajemniczy mężczyzna stanowił dla mnie najjaśniejszy punkt całej obsady. Z ogromną władzą, cierpkim humorem i sporą inteligencją, Opiekun ratował nawet słabsze fragmenty opowieści. Nie wiem, jak sytuacja rozwinie się w drugim tomie cyklu, ale w "Śpiących gigantach" nie miałam problemu ze znalezieniem sobie obiektu do kibicowania.

   Książka Sylvaina Neuvela może się spodobać wielbicielom s-f, zwłaszcza tym lubującym się w trochę mniej skomplikowanej i naukowej jej wersji, sprawdzi się również świetnie jako wprowadzenie do tego gatunku dla osób, które swoją przygodę z fantastyką naukową dopiero zaczynają. Nie ma co szukać w niej wielkiego rozwoju osobistego i dojrzewania bohaterów, ale z drugiej strony dostajemy w swe ręce opowieść o wielkim robocie i istotach pozaziemskich, więc nie jest źle. Plus cudowna okładka, która aż prosi się o postawienie gdzieś na widoku i podziwianie.

   Po drugi tom na pewno sięgnę, bo mimo swoich braków lektura "Śpiących gigantów" sprawiła mi wiele przyjemności, a poza tym z chęcią dowiem się więcej o Panu Tajemniczym Opiekunie i budowniczych kobiety-robota.



tytuł: Śpiący giganci
autor: Sylvain Neuvel
cykl: Archiwa Temidy (tom 1)
wydawnictwo: Akurat



ocena: ★★★☆☆

6 komentarzy:

  1. Okładka zaraz przyciągnęła mój wzrok :D Chociaż Sci-fi nie czytam często, to mam ochotę spróbować sił z "Spiacymi gigantami"
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie jesteś wielką wielbicielką s-f, to ta książka będzie jak znalazł:) Nie jest aż tak science heavy, a poza tym historia sama w sobie jest naprawdę interesująca.

      Usuń
  2. No początkująca nie jestem i lubię dużo naukowej części w sci-fi, ale ta książka od dawna mnie nęci. Też czytałam te zachwyty, ale czytałam też opinie bardziej stonowane, choć dotychczas wszystkie były mało konkretne. Twoja opinia pozostawia we mnie przestrzeń do zastanowienia, bo tak naprawdę jest umiarkowanie zachęcająca, ale jak zawsze bardzo szczera i właśnie konkretna. ;) Zobaczę czy znajdę czas - jeśli tak to się skuszę, bo w sumie pozycja ma wiele cech, które lubię, ale z drugiej strony wszystkie wskazane przez Ciebie niedociągnięcia, akurat dla mnie też są istotne. Coś czuję, że po lekturze będę podobnie rozdarta jak Ty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, być może akurat przypadnie Ci do gustu to, co dla mnie było takie sobie, w końcu de gustibus itd.;) Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, więc nie będziesz musiała jej nawet poświęcić aż tak wiele czasu.

      Usuń
  3. Ja czekam, aż cała seria ukaże się na polskim rynku. Wtedy dopiero będę spoglądać w jej kierunku. Jest jeszcze jedna opcja, że zdecyduję się na całość po angielsku. ;)

    OdpowiedzUsuń