środa, 14 lutego 2018

Geekowa nostalgia - Ernest Cline "Ready Player One"

   O książce Ernesta Cline'a "Ready Player One" słyszeli chyba wszyscy wielbiciele gier komputerowych, komiksów, filmów i lat 80-tych. Określana mianem jednego z najlepszych debiutów roku 2011, jak i jednej z najlepszych książek s-f ostatnich lat, "Ready Player One" to hołd złożony latom osiemdziesiątym poprzedniego stulecia z ich natapirowaną, kolorową modą i dyskotekową muzyką, a także geekowski hymn pochwalny na cześć gier komputerowych, literatury fantastycznej, filmu światowego i komiksu. Wydawałoby się, że moje malutkie, geekowskie serduszko nie może chcieć niczego więcej. Jak się jednak okazało, nie wszystko złoto co się świeci. Ale po kolei.

   "Ready Player One" opowiada historię Wade'a Wattsa, nastolatka w trudnej sytuacji rodzinnej, mieszkającego częściowo z mającą go gdzieś ciotką, częściowo w starym samochodzie, który dnie i noce spędza w wirtualnym świecie OASIS na poszukiwaniu kluczy do znalezienia Wielkanocnego Jajka Hallidaya. Halliday, ekscentryczny multimiliarder i geek nad geeki, przed śmiercią zamieścił w OASIS filmik, w którym ogłosił, że ten, kto pierwszy znajdzie Jajko, stanie się spadkobiercą jego fortuny. Wade, jeden z milionów gunterów, jak nazywają sami siebie poszukiwacze Wielkanocnego Jajka, poświęca każdą możliwą chwilę na poznawanie popkultury lat 80-tych (ulubiony okres Hallidaya) i poszukiwania, które pięć lat po śmierci Hallidaya przynoszą pierwszy sukces - znalezienie przez Wade'a Miedzianego Klucza. Od tego momentu rozpoczyna się wyścig z czasem, z innymi gunterami, a przede wszystkim z IOI, obowiązkową w tego typu historiach złą organizacją, mającą na celu przejęcie fortuny Hallidaya i zmienieniu utopijnego OASIS w płatne okropieństwo dla najbogatszych.

   Jako geekowa uczta sprawdza się "Ready Player One" w stu procentach. Lata 80-te to czasy mojego dzieciństwa i choć nigdy nie ciągnęło mnie do gier komputerowych (przede wszystkim z braku czasu i braku komputera), fantastyka w wydaniu filmowym, książkowym i komiksowym zawsze była moim oczkiem w głowie. Do dziś pamiętam przerysowywanie postaci z komiksów amerykańskich i europejskich, oglądanie anime na Polonii 1, a później również jeżdżenie na konwenty m&a i fantastyki. Ogromny hołd dla tych czasów, jakim jest opowieść o OASIS i poszukiwaniach Jajka, to zdecydowanie najjaśniejszy punkt książki Cline'a. Łza wzruszenia kręciła mi się w oku przy każdej wzmiance o piosence, komiksie czy anime, które znam i kocham od tak dawna. Nie raz też łapałam się na mówieniu na głos kwestii z takiego czy innego klasyka filmowego i serialowego (poczynając od pierwszej strony i niezbyt w moim wykonaniu udanej imitacji Billa Murreya w "Ghostbusters"). Zaprawdę powiadam Wam, odrobił Cline zadanie domowe na piątkę.

   Niestety, cała reszta przyniosła mi więcej rozczarowań niż radości. Pod względem fabularnym w książce Cline'a dzieje się niewiele, ot typowa historia nastoletniego bohatera, który bierze udział w poszukiwaniach świętego Graala i dzięki swojej inteligencji, wiedzy i szczęściu ostatecznie zdobywa główną nagrodę, sławę i dziewczynę. Kolejne etapy wyścigu o Jajko były dosyć przewidywalne i gdyby nie świetne opisy gier, w których Wade brał udział, wiałoby ze stron książki straszną nudą. Szczerze mówiąc, trzy czwarte historii ciągnęły się w moim odczuciu jak rozciągnięta gumka z majtek i dopiero ostatnie sto stron przyniosło więcej emocji, dzięki czemu wreszcie naszła mnie ochota na kibicowanie Wade'owi i jego przyjaciołom.

   Zarówno Wade, jak i jego OASISowi znajomi to w większości postaci dosyć schematyczne i przewidwalne. Shoto jest tak japoński, jak to tylko możliwe (samuraj i hikikomori w jednym, yay), Art3mis to kolejna dziewczyna, która choć lepiej przygotowana i mająca większą wiedzę niż główny bohater, kończy jako obiekt miłosnych wzdychań Wade'a. Aech to jedyna postać z niespodzianką w całej tej ferajnie. Nie sposób tu jeszcze wspomnieć o Sorrento, wysoko postawionym pracowniku IOI i głównym antagoniście wszystkich gunterów, który jest tak schematyczny w swoim byciu złym i bezlitosnym, że aż śmieszy.

   Po przeczytaniu ostatniej strony czułam odrobinę nostalgii za dzieciństwem, owszem, ale przede wszystkim ulgę, że wreszcie się skończyło. Drogi Odwiedzający, jeśli nie jesteś geekiem w sercu, a lata osiemdziesiąte kojarzą Ci się przede wszystkim z poduszkami na ramionach i młodą Madonną tudzież Michaelem Jacksonem, możesz sobie "Ready Player One" darować. Dla wszystkich tych, którzy spędzają więcej czasu w świecie superbohaterów, animowanych mecha i na pokładzie X-Winga tudzież w Tardisie, niż w szarej codziennej rzeczywistości, książka Cline'a będzie jak znalazł, pod warunkiem obniżenia oczekiwań w stosunku do tego bestsellera. "Ready Player One" otrzymuje ode mnie trzy gwiazdki tylko ze względu na bycie geekowską ucztą i powiewem dzieciństwa.


tytuł: Ready Player One
autor: Ernest Cline
wydawnictwo: Arrow Books
liczba stron: 375



ocena: ★★★☆☆

9 komentarzy:

  1. Z jednej strony wygląda na coś, co warto znać... z drugiej mam wrażenie, że nie bawiłabym się przy niej szczególnie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja w ogólnym rozrachunku bawiłam się tak sobie, nie najlepiej ani nie najgorzej. Akurat na 3 gwiazdki;)

      Usuń
  2. Niezależnie od wszystkiego na pewno ja przeczytam! Pamiętam jak daaawno temu cały zagraniczny booktube szalał za tą książką :) Niedługo doczekamy się ekranizacji, wypadałoby więc zapoznać się w końcu z książką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekranizacja była powodem, dla którego wreszcie się za tę książkę wzięłam:) Znaczy planowałam ją przeczytać na pewno, kiedyś, ale teraz film chcę zobaczyć i porównać, która wizja podoba mi się bardziej:)

      Usuń
  3. Na "Ready Player One" trafiłam w gimnazjum, nie wiedząc, że jest na tę książkę taki szał i byłam nią wtedy zachwycona ;) Jednak im więcej o niej czytam, tym bardziej jestem przekonana że ten zachwyt by się nie ostał gdybym sięgnęła po nią teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, jak by Ci się teraz ją czytało. Może przed wyjściem na ekrany filmu warto skorzystać z okazji i przeczytać raz jeszcze? ;P

      Usuń
    2. Miałam nawet takie plany, ale chyba wolę sobie pozostawić dobre wspomnienia ;)

      Usuń
  4. Ja bardzo długo chciałam przeczytać tę książkę. Ostatecznie jednak porzuciłam swoje plany, bo obawiam się, że mój wewnętrzny geek mógłby być zawiedziony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od strony geekowatości prawdopodobnie nie byłabyś zawiedziona. Gorzej ze stroną czysto literacką... ^^;;;

      Usuń