środa, 25 lipca 2018

Piknik wśród dziwnych formacji skalnych? Lepiej podziękować - Joan Lindsay "Piknik pod Wiszącą Skałą"

   Nie oglądam telewizji, odbiornika telewizyjnego nie posiadam już od ponad trzynastu lat i bardzo mi z tym dobrze. Szkoda mi czasu na ogłupiające programy, wiadomości mogę przejrzeć w internecie, nie mówiąc już o oglądaniu filmów w domowym zaciszu bez denerwujących reklam past do zębów i proszków do prania. Kiedyś jednak, gdy byłam dzieckiem, telewizja była jedynym dostarczycielem filmowych przeżyć rodem z Zachodu czy Wschodu. Do dziś pamiętam cykl filmowy w czwartkowe bodajże wieczory, kiedy to można było oglądnąć perełki kina, takie jak "Siódmą pieczęć" Bergmana czy "Siedmiu samurajów" Kurosawy. Co tydzień siadałam przed starym, czarno-białym telewizorem w kuchni i z rozkoszą pochłaniałam arcydzieła kinematografii światowej. Jednym z filmów puszczonych w tym cyklu był "Piknik pod Wiszącą Skałą" w reżyserii Petera Weira. Film dziwny, nastrojowy i trochę niezrozumiały, wywarł wtedy na mnie duże wrażenie. Niestety, przy ponownym seansie kilkanaście lat później okazało się, że nie do końca wytrzymał próbę czasu (przede wszystkim pod względem muzyki, a także sposobu kręcenia niektórych scen). Gdy na rynku pojawiło się wznowienie książki Joan Lindsay, na podstawie której nakręcono film, postanowiłam przeczytać ją i przekonać się, jak bardzo ekranizacja odbiega/jest podobna do książki, a także czy wersja oryginalna również trącić będzie myszką.

   "Piknik pod Wiszącą Skałą" Joan Lindsay opowiada historię grupki uczennic elitarnej pensji dla dziewcząt pani Appleyard, które w ramach relaksu razem z dwoma nauczycielkami wyruszają na piknik pod rzeczoną Wiszącą Skałę - wulkaniczny masyw wyrastający wśród australijskich równin, miejsce urokliwe, choć dziwne i niebezpieczne. Po lunchu, w rozleniwiającym upale, czwórka dziewcząt wyrusza na krótką wędrówkę pod Skałę, z której tylko jedna z nich wraca w stanie ogólnego przerażenia i rozhisteryzowania. Okazuje się również, że w tak zwanym międzyczasie zniknęła jedna z nauczycielek, a wielodniowe poszukiwania nie przynoszą żadnej odpowiedzi i wytłumaczenia, gdzie i dlaczego zaginęły dziewczęta i panna McCraw. Tajemnica goni tajemnicę, a odnalezienie jednej z uczennic wprowadza jeszcze większe zamieszanie. Okazuje się bowiem, że dziewczę nie pamięta nic ze swojej wędrówki.

   Zacznę może od tego, że tym, co najbardziej mnie zaskoczyło podczas czytania było to, jak zabawną jest ta bądź co bądź ponura opowieść. Język pani Lindsay wypełniony jest subtelnym humorem, autorka raz za razem mruga do czytelnika i uśmiecha się z przekąsem, zawoalowanym i nieoczywistym, ale wszechobecnym w całej książce. Ileż to razy prychnęłam podczas czytania dialogów między bohaterami, czy podczas opisów interakcji między nimi! W filmie uśmiech wywoływały tylko cukierkowe do granic możliwości zachowania pensjonariuszek i bardzo nietypowa przyjaźń Michała i Alberta, głównej męskiej dwójki bohaterów.

   Co do samej historii, to podobnie jak w ekranizacji, tak i w wersji książkowej towarzyszy nam uczucie dziwności i niepokoju, a po plecach od czasu do czasu przebiegają ciarki, gdy wyobrazimy sobie duszne, gorące lato, rozpalone skały i dziewczęta w jasnych, zwiewnych sukienkach (tak bardzo przypominających paniczowi Michałowi łabędzie), najpierw zapadające w nienaturalny sen, a potem z nieobecnym wyrazem twarzy zmierzające ku nieznanemu. Od razu zaznaczam, że zagadka Wiszącej Skały nie znajduje wytłumaczenia i do końca nie poznamy prawdy o losie Mirandy, Marion i panny McCraw. Dla tych, którzy oczekują odpowiedzi na pytania o to, co się stało, może być to dużym zawodem i czynnikiem ujmującym uroku (tudzież sensu) historii. Ja jednak lubię pozostawać w stanie zawieszenia i domysłów, dlatego też "Piknik" pod tym względem mnie nie zawiódł.

   Przy całej swojej niedopowiedzianości, historia przedstawiona w książce ma o wiele więcej sensu niż ta w wersji filmowej. Śledzimy bowiem, jak zniknięcie dziewcząt, niczym kamień rzucony w wodę, wzbudza rozszerzający się okrąg na wodzie, gdzie każde kolejne wydarzenie, każde nieszczęście, które się zdarzy, ma swoje źródło w poprzednim, gdzie zachowania nauczycielek pensji, pozostałych uczennic, a przede wszystkim pani Appleyard zdają się nieuchronnym efektem nieszczęsnego pikniku. Joan Lindsay pokazuje również, że jeden niewielki kamyk wzburzyć może taflę nawet najbardziej spokojnego jeziora, a zaniepokojeni, zdumieni i zestresowani ludzie potrafią posunąć się niekiedy to naprawdę zaskakujących i przerażających rzeczy.

   Na zakończenie parę słów na temat samego wydania książki przez wydawnictwo Replika. Trzymanie "Pikniku" w rękach to sama przyjemność, twarda okładka i duża czcionka ułatwiają czytanie w metrze i autobusie, a ilustracja w cudowny sposób nawiązuje do treści książki i atmosfery opowieści. Wielkie brawa dla tłumacza Wacława Niepokólczyckiego za oddanie subtelnego poczucia humoru autorki.

   Wszystkim tym, którzy chcą poznać dziwaczną opowieść o Wiszącej Skale, polecam sięgnąć najpierw po książkę, a dopiero potem zmierzyć się z ekranizacją, dzięki temu wszystko, co dzieje się w filmie, będzie miało więcej sensu. Ci, którzy lubią duszną, zagadkową atmosferę i nierozwiązane zagadki, na pewno się na "Pikniku pod Wiszącą Skałą" nie zawiodą.


   Książkę zaliczam do wyzwania czytelniczego Kirimy "Czytamy klasykę".





tytuł: Piknik pod Wiszącą Skałą
autor: Joan Lindsay
tłumaczenie: Wacław Niepokólczycki
wydawnictwo: Replika
liczba stron: 287



ocena: ★★★☆☆ 1/2

16 komentarzy:

  1. Nie jestem do końca przekonana, czy chcę przeczytać tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest specyficzna, więc i nastrój do niej trzeba mieć odpowiedni. Może kiedyś przyjdzie Ci ochota:)

      Usuń
  2. Mam wrażenie jakbym coś podobnego kiedyś czytała albo oglądała film... a moze chodzi o sam motyw? Takie de ja vu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może właśnie film widziałaś? To już spory staroć, więc gdzieś tam przez ekran mógł Ci się przewinąć:)

      Usuń
    2. Z filmu chyba tylko fragment ale dobrze skojarzyłam :D

      Usuń
  3. Pamiętam, że oglądałam film, choć z samego filmu niewiele już pamiętam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam raczej sięgnąć po książkę, jeśli chciałabyś sobie odświeżyć, bo film jednak trochę się zestarzał;)

      Usuń
  4. Pjona, ja tv od jakichś hmm 7/8 lat nie oglądam, dla mnie rzecz całkowicie zbędna 😂
    O tej historii nie słyszałam ani w wersji filmowej ani książkowej ale zaciekawiła mnie opisywana przez ciebie duszona pełna niepokoju atmosfera ze szczyptą humoru ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybijam piątkę w takim razie!:)
      Dla atmosfery oraz dla nierozwiązanej zagadki warto:)

      Usuń
  5. Oglądałam film kiedyś. Jak piszesz dziwny, nastrojowy, niezrozumiały - czyli zupełnie nie w moim typie. Książka mnie na razie nie kusi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma zdecydowanie więcej sensu niż film, ale tak, również jest dziwna i nastrojowa, więc nie będę polecać, jeśli to nie Twoje klimaty.

      Usuń
  6. Oglądałam film dawno temu i nie za wiele pamiętam, ale generalnie lubię takie klimaty, więc całkiem możliwe, że się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się skusisz, daj znać, jak wrażenia :)

      Usuń
  7. Ja niestety zaczęłam od ekranizacji - "Piknik..." oglądałam wcale nie tak dawno i chyba już wtedy nastąpiło u mnie zderzenie z bardziej współczesnymi produkcjami. Nie doceniam ani konstrukcji filmu, ani sposobu narracji, ani muzyki. Głównie czekałam, żeby się już skończył ;) a przecież temat miał potencjał. Książki trochę się boję, mimo że piszesz, że jest jednak bardziej spójna (no i aż nie chce się wierzyć w te wywołujące śmiech dialogi - gdzie to uciekło w ekranizacji?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie w młodości film naprawdę robił wrażenie, teraz... cóż, zestarzało mu się niestety. Ale książka jest stanowczo lepsza i choć trudno w to uwierzyć, naprawdę można przy niej pochichotać😁

      Usuń