środa, 16 maja 2018

O kocie, który chciał być kochanym - Sakurai Umi "Ojisama to Neko"

   Moja współlokatorka ma kota, czy też raczej kot ma ją. Od kiedy mieszkamy razem, czuję, że ja również w jakichś dziesięciu procentach jestem sługą Kłaczka, bo tak się ta wdzięczna kotka nazywa. Od kiedy każdego popołudnia na moich kolanach rozkłada się ta puchata istota, moja miłość do wszystkiego co kocie wzrosła niepomiernie. Niech Was zatem nie dziwi, że poniższy wpis pełen będzie ochów i achów i ogólnego rozpływania się w zachwytach. Radzę tylko psychicznie się przygotować, chyba, że sami do wielbicieli mruczków się zaliczacie, w tym przypadku łączcie się ze mną w duchowym rozanieleniu.

   "Ojisama to Neko" (co można przetłumaczyć jako "Starszy pan i kot") to manga autorstwa Sakurai Umi, która swoje początki miała na tweeterze tejże rysowniczki. Krótkie, jedno lub dwustronicowe początkowo historyjki zdobyły taką popularność, że zostały wydane w tym roku w postaci tomiku z prawdziwego zdarzenia.

   Historia opowiada o dorosłym, grubym kocie, którego nikt nie chciał kupić, w związku z czym spędzał w sklepie ze zwierzętami długie dni wypełnione samotnością i złośliwymi komentarzami klientów. Pewnego dnia jednak jego los się odmienia, pojawia się bowiem starszy pan, który nie tylko chce go kupić, ale na dodatek stwierdza, że Fukumaru (gdyż tak został przez niego ochrzczony kot) to przesłodka istota. Od tego momentu śledzimy losy szczęśliwego Fukumaru (nawiasem mówiąc choć imię to zapisywane jest w hiraganie, czyli w jednym z dwóch sylabariuszy japońskich, kanji 福 fuku oznacza szczęście) i starszego pana, który okazuje się być nauczycielem muzyki w szkole podstawowej (lub przedszkolu, nie jest to sprecyzowane).

   Gdybym chciała swoje uczucia wyrazić bez stworzenia chociaż z grubsza planu tej recenzji, byłaby ona pełna serduszek, emotikonów i niekoherentnego potoku słów, dlatego spróbuję ułożyć to wszystko w jako tako logiczną całość.


   Po pierwsze wydanie. Tak pięknie wydanej mangi dawno już nie widziałam. Fukumaru z obwoluty przyciąga wzrok swoimi rozmiarami i roześmianą mordką, a pod obwolutą kryją się słodkie grafiki głównych bohaterów w postaci zminiaturyzowanej. Tomik posiada dodatkowo cztery strony kolorowe, o których nie da się nic opowiedzieć bez pisku zachwytu, więc poprzestanę na pokazaniu jednej z nich na zdjęciu obok. Kreska Sakurai Umi pasuje wręcz idealnie do opowiadanej historii, delikatna i prosta, a przy tym potrafiąca uchwycić wszystko to, co w kotach uwielbiamy. Fukumaru ugniatający fotel stojący przy fortepianie to wypisz wymaluj Kłaczek ugniatająca poduszki na kanapie!

   Po drugie historia. Im starsza się robię, tym łatwiej się wzruszam, a na historii Fukumaru i jego opiekuna wylałam hektolitry łez, nie tylko smutku, ale i rozczulenia i śmiechu. Opowiastki te potrafią szarpnąć za serce na bardzo wiele sposobów, bo tak, jak np. wzruszyła mnie historia o tym, jak Fukumaru czeka na powrót starszego pana, tak strona poświęcona próbom zrobienia kotu zdjęcia przyprawiła mnie o współczujący chichot, kto z nas próbował bowiem zrobić kiedyś swojemu zwierzakowi zdjęcia przy jego całkowitym braku współpracy, ten wie, jak nierówna to walka.

   Oprócz dwójki głównych bohaterów w mandze pojawiają się również historyjki poświęcone innym osobom, które miały styczność z naszą dwójką. Przyjaciel z dzieciństwa nauczyciela, dziewczyna opiekująca się Fukumaru w sklepie, młody nauczyciel ze szkoły, a także zmarła żona starszego pana, wszyscy oni odbili swój ślad na życiu naszych bohaterów. Zwłaszcza wspomnienia starszego pana o jego rodzinie potrafią chwycić za serce. Jedno jest pewne - tak sympatycznej pary chyba jeszcze w mandze nie spotkałam.

   Na szczęście pani Sakurai cały czas tworzy nowe historyjki o Fukumaru, a kolejny tomik zapowiedziany jest na 22 listopada tego roku! Wszystkim, którzy chcieliby zapoznać się z uroczymi przygodami starszego pana i jego kota, proponuję poszukać na tumblrze, można tam znaleźć przetłumaczone na angielski pojedyncze opowiastki. W odmętach internetu istnieją może nawet tłumaczenia polskie, kto wie. W każdym razie dla wielbicieli kotów "Ojisama to Neko" to pozycja obowiązkowa!


tytuł: おじさまと猫 (Ojisama to Neko)
autor: Sakurai Umi
wydawnictwo: Square Enix
ilość stron: 148



ocena: ★★★★★ ♡♡♡♡

15 komentarzy:

  1. Choć japońskie klimaty (ze stylem rysunku włącznie) nie są mi szczególnie bliskie, to ta książeczka wydaje się zachwycająca. Pewnie właśnie przez kota :) Uwielbiam takie historie i aż żałuję, że nie zostało to wydane po polsku - bo nie zostało, prawda? W każdym razie nie mogę znaleźć :(
    " Im starsza się robię, tym łatwiej się wzruszam" - coś w tym jest, bo mam tak samo. Szczególnie działa właśnie przy historiach ze zwierzętami na pierwszym planie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę cudowna, tak rozkosznie słodka i rozgrzewająca serce! I nie chodzi o to, że to jakaś genialna opowieść, nie. Po prostu stworzona została dla wielbicieli zwierzaków i oddaje wszystkie uczucia, które żywimy do naszych mruczków, burków i innych misiów:)

      Usuń
    2. I niestety po polsku nie zostało wydane, premiera japońska miała miejsce trzy miesiące temu, więc pewnie na to za wcześnie (jeśli w ogóle kiedykolwiek ktoś zdecyduje się tę mangę u nas wydać).

      Usuń
    3. Pozostaje oglądać obrazki... ;)

      Usuń
  2. Nigdy nie czytałam mangi i nie po drodze mi z publikacjami w formie komiksów ale ostatnio przekonałam się, ze i taka forma może być ciekawa a do tego mądra i z przesłaniem. Z czystej ciekawości przeczytałabym jakąś mangę - szkoda, że nie ma ich w mojej bibliotece ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować, bo a nuż okaże się, że to coś dla Ciebie:) Manga to tak szeroki przekrój stylów i gatunków, że każdy może znaleźć coś, co mu przypasuje.

      Usuń
    2. Taki komiks a jednocześnie nie komiks? ;) Szkoda, że żadnej nie ma w mojej bibliotece. Kiedyś czasem anime obejrzałam (jak jeszcze był Zig Zap a potem w necie anime horror - jakiś z cykadami ale to kilka odcinków) ;)

      Usuń
  3. Wielbicielką kotów nie jestem. One po prostu dla mnie są i mi nie wadzą. Można wręcz powiedzieć, że jest ze mnie klasyczna psiara. :)
    Co do mangi zaś, bardzo fajna kreska. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty psiaro, ty! Ja też lubię psy, zwłaszcza te duże, ale jednak koty zawsze będą na pierwszym miejscu;)

      Usuń
  4. Ale słodka manga :D ja tam koty uwielbiam i chętnie bym taki tomik przytuliła ;p nie czytałam mangi od baardzo dawna, ale zazwyczaj te o zwierzątkach są takie kochane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobre słowo, 'słodka'. Taka właśnie jest ta manga, taka jest ta historia. Nieskomplikowana, a mimo tego cudowna:)

      Usuń
  5. Zapowiada się rewelacyjnie! :O Ja jestem stereotypową kociarą, nie wyobrażam sobie powrotu do domu z pracy bez czekającego na mnie pod drzwiami kota <3
    Tak swoją drogą - Kłaczek jest rewelacyjnym imieniem!
    Widzę, że ty czytasz oczywiście po japońsku ale może uda się znaleźć jakieś wydanie po angielsku? Mam ostatnio powrót fazy na różnego rodzaju mangi więc z przyjemnością bym się skusiła. Jestem właśnie w trakcie odświeżania sobie Death Note - jakie to było cudowne gdy czytałam to pierwszy raz sto lat temu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda??? Kot witający Cię w progu, nie ma nic cudowniejszego:)
      Kłaczek jest rewelacyjna pod każdym względem!
      Na internecie pewnie jakieś fanowskie tłumaczenia można znaleźć, ale wydana jeszcze chyba poza Japonią nie była.
      Death Note uwielbiam! Pamiętam, jak zarwałam przez tę mangę noc, bo nie mogłam się od niej oderwać;)

      Usuń
  6. O akurat szukam jakiś nowych mang :) bo pomału wkręcam się w temat i całkiem mi się podoba :)

    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki za znalezienie;P

      Usuń