sobota, 15 września 2018

Bycie mamą to nie bułka z masłem - Sarah Turner "Kaszka z mlekiem" [przedpremierowo]

   Od razu na wstępie zaznaczam - to nie jest książka tylko i wyłącznie dla rodziców, obecnych i przyszłych. Ja sama rodzicem nie jestem, co więcej, od dzieci staram się trzymać z daleka i tylko od czasu do czasu dziękuję dobrym duchom, że moje życie jest pozbawione kaszek, kupek i całej tej lepkiej radości, jaką z pewnością pociechy potrafią niektórym ludziom przynieść.

   Nie zmienia to faktu, że książka Sarah Turner pod wiele mówiącym tytułem i podtytułem "Kaszka z mlekiem. Zwykłej matki zabawne wzloty i gwałtowne upadki" przyniosła mi od groma powodów do śmiechu, wzdrygania się i tak, nawet zamyślenia. Po to zresztą zdecydowałam się ją przeczytać: żeby spojrzeć na sprawę posiadania i wychowywania dzieci z tej drugiej, maminej (bądź tatusiowej) strony.

   Ale po kolei. Zacznę może od postaci samej niemamusinej mamy. Sarah Turner swoje doświadczenia w wychowywaniu dwójki chłopców zaczęła opisywać na blogu "The Unmumsy Mum", który szybko zdobył ogromną popularność wśród innych rodziców. Autorka zdobyła miliony czytelników tym, że w zalewie reklam zawsze uśmiechniętych, czystych i zadbanych mam z uśmiechniętymi, czystymi i zadbanymi pociechami na rękach, jej blog stał się oazą zrozumienia i współodczuwania dla tych, których codzienne życie tak daleko odbiega od tej wyidealizowanej wizji rodziny, że równie dobrze mogliby być z innej planety. Pani Turner nie boi się bowiem odsłonić wszystkich mniej miłych i radosnych oblicz macierzyństwa: frustracji, bo dzieci są niegrzeczne, obrzydzenia, bo dzieci są obleśne i obrzydliwe (cytat autorki!), załamania, bo nie jesteś taką Supermamą, jaką powinnaś według "autorytetów" i poradników być. Nic tedy dziwnego, że przygnębione i sfrustrowane kobiety, a niekiedy również mężczyźni, sprawili, że przemyślenia Sarah Turner zmieniły się w końcu w książkę, pod żadnym pozorem nie będącą poradnikiem dla rodziców, ale za to dającą wgląd w prawdziwe życie tychże.

   Jak wspomniałam we wstępie, nie jestem matką, w związku z czym o niektórych rzeczach czytałam z okrągłymi ze zdumienia oczami. Niby wiedziałam, że mleko z piersi może wypływać w najmniej oczekiwanych momentach, ale opis "wydojenia" autorki przez jej męża, oprócz tego, że rozśmieszył do łez, wzbogacił mnie o wiadomości z życia matki, o których prawdopodobnie żadna dzieciata koleżanka nie śmiałaby mi powiedzieć.

"Kiedy mój chłopczyk miał mniej więcej pól roku, wyszłam na kolację z koleżankami ze szkoły rodzenia. Założyłam, że wszystkie mamy myślą to, co ja, więc powiedziałam to, czego nie wolno mówić na głos: 'To całe macierzyństwo jest czasem cholernie nudne, co nie?'. Zapadła cisza jak makiem zasiał. Przez restaurację przetoczyły się pustynne krzaki."
 Helen, Cheshire

   No właśnie, powróćmy do końca poprzedniego akapitu. Czytając "Kaszkę z mlekiem" poczułam małe wyrzuty sumienia, gdyż ja również, choć niechcący, jestem jednym z powodów, dla którego młode mamy (nie wszystkie, ale jednak) bardzo często boją się powiedzieć, że czasami mają dość bycia rodzicem, że chciałyby się cofnąć w bezdzietną przeszłość, gdy nawarstwiające się zmęczenie i niedospanie kumuluje się w wybuchach złości i płaczu. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w głowie nie skomentował z irytacją rodziców, którzy nie dają sobie rady z uspokojeniem dziecka w sklepie, albo nie stwierdzał pod nosem, że "ja bym lepiej wychowała swoje dziecko" na widok wrzeszczącego bachora i ignorującej go mamy. Prawda natomiast jest taka, że widzimy wybuch dynamitu, nie zdając sobie sprawy z powolnego początkowo, a potem coraz szybciej palącego się lontu. To nie my musimy być z dzieckiem 24h na dobę, czy tego chcemy, czy nie. Sarah Turner na pewno nie przekonała mnie do posiadania dzieci, ale za to zmusiła do zastanowienia się nad tym, jak postrzegam i jak reaguję na niekoniecznie idealne mamy i ich nieidealne dzieci.

   Książka napisana jest bardzo lekkim i potocznym językiem, pełnym odniesień popkulturowych, LOLów i innych ROTFLów, i przyznam, że dzięki temu pochłonęłam ją w parę godzin. Jest wesoło, jest smutnie (list autorki do jej zmarłej mamy wzruszył mnie ogromnie, nie wstydzę się przyznać), jest również bardzo autentycznie, bez zamydlania oczu i różowych okularów. Przytoczone internetowe komentarze mam i ojców wzmacniają przekaz, który jest prosty: nie ma dwóch takich samych porodów, dwóch takich samych domów, a już zwłaszcza dwóch takich samych dzieci, jeśli jednak czujesz się jak porażka, czujesz się winna braku czasu, winna zaniedbania, czujesz, że powinnaś dawać dzieciom jeszcze więcej, ale niekiedy się po prostu nie da, nie przejmuj się i wiedz, że nie jesteś sama! Pamiętaj, że zawsze uśmiechnięte zdjęcia dzieciatych koleżanek i kolegów na Facebooku, ukazujące perfekcyjne, idealne życie rodzinne to "przebrana, upiększona wersja rzeczywistości". Nikt nie chce się bowiem przyznać do upadków, wszyscy wolimy chwalić się wzlotami.

   Na zakończenie może parę słów o polskim wydaniu. Różowa okładka ze skrzydełkami i z butelką rozlanego mleka pasuje do treści jak ulał (ha!), a każdy rozdział poprzedzony jest grafiką a to dziecięcych bucików, a to sztućców czy pieluch, co dodaje specyficznego uroku całości. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy jako dziwne, była spolszczona pisownia słowa lunch. Wiem, że można, ale mimo wszystko na widok lanczu wzdrygałam się za każdym razem. Poza tym jednym, bardzo zresztą subiektywnym zarzutem, pani Ewa Pater-Podgórna wykonała świetną robotę w oddaniu luźnego i nie zawsze politycznie poprawnego języka pani Turner.

   "Kaszka z mlekiem" zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i nauczyła niejednego o "za scenami" bycia mamą. Polecam jako świetną lekturę dla wszystkich, nie tylko rodziców. Tak, nawet dla tych, którzy za dziećmi nie przepadają!


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:





tytuł: Kaszka z mlekiem
tytuł oryginału: The Unmumsy Mum
autor: Sarah Turner
wydawnictwo: Bukowy Las
liczba stron: 336



ocena: ★★★★☆






28 komentarzy:

  1. Podrzucam tę książkę mojej siostrze, która jest mamą 3-letniego Karolka. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem bardzo, jak jej jako mamie się spodoba:)

      Usuń
  2. Nie mam w sumie nikogo dzieciatego wśród znajomych, mnie samej też nie ciągnie do takich rzeczy :/ Może kiedyś ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo daleka jestem od posiadania własnych dzieci, ale mimo to świetnie się przy tej książce bawiłam:)

      Usuń
  3. Mamą jeszcze nie jestem, ale myślę, że mi tez może przypaść do gustu ta pozycja! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jest duża szansa, że się spodoba:)

      Usuń
  4. Mamą nie jestem, mam bratanice ale jej rodzice raczej nie sięgną po tak książkę. Mnie samej do niej nie ciągnie, ale recenzję przeczytałam z przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa:) Sama również nigdy bym nie powiedziała, że książka związana z dziećmi i ich wychowaniem będzie w stanie przynieść mi tyle radości, a tu proszę! Można się przyjemnie zaskoczyć:)

      Usuń
    2. Czasami tak jest.... pamiętam, że kiedyś siegnęłam po jakąś książkę i również zostałam pozytywnie zaskoczona... ;) Ale nie pamiętam co to za ksiązka była- zbyt dawno to było :)

      Usuń
  5. taka książka powinna być obowiązkowa dla wszystkich "madek", które uważają urodzenie dziecka za szczyt swoich osiągnięć :D może kiedyś przeczytam, ale póki co jestem na etapie, na którym dzieci mnie odpychają xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta rada wydaje mi się bez sensu. MaDki akurat mogą się nie tylko nie utożsamić z bohaterką, ale jej wręcz nie zrozumieć. To jest lektura raczej dla normalnych matek i ojców, żeby mogli pośmiać się przez łzy.

      Usuń
    2. Kat, rozumiem Cię bardzo dobrze, ale po tę książkę warto sięgnąć, bo dzieci są w niej niejako na drugim planie, ważniejsza jest sama matka i jej walka z codziennością, opisana w absolutnie przeuroczy i rozbrajający sposób;)

      Kawa poranna (cudowny nick, btw), może być tak jak mówisz, że madki zrozumieją z niej nic, za to każdy normalny rodzic poskłada się ze śmiechu;)

      Usuń
  6. O o! Brzmi super, bo choć ja też jestem niedzieciata, to mam wrażenie, że mogłabym się z tą książką dobrze bawić. ;) Tylko ten "lancz" brzmi... STRASZNIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?!? Na szczęście oprócz tego kwiatka cała reszta jest świetna, polecam:)

      Usuń
  7. Skusiłaś mnie swoją recenzja. Z ciekawością zapoznam się z tą propozycją

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem matką (i zapewne ten stan nie zmieni się przez najbliższe parę lat), ale mam pewne doświadczenie w opiece nad dziećmi i powiem krótko – to jest trudniejsze, niż wielu przypuszcza! Dlatego też, gdyby jakaś powiedziała mi, że macierzyństwo bywa do kitu, to bym jej powiedziała, że moźe nie powinnam się wypowiadać w tym temacie, ale ma absolutną rację. I fakt, parę razy zdarzało mi się krzywo spojrzeć na rodziców, którzy bezradnie rozkładali ręce nad płaczącą pociechą, ale spójrzmy prawdzie w oczy – możemy bywać wyrozumiali, ale zdarzają się takie momenty, kiedy naprawdę chcemy coś zrobić w spokoju i nawet głośniejszy oddech kogoś z rodziny możemy rozbudzić drzemiącą w nas bestię. :D
    Nie powiem, zainteresowałaś mnie tą książką i będę miała ją na uwadze. :D

    DEMONICZNE KSIĄŻKI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w stu procentach z tym, co napisałaś! Właśnie dlatego uważam, że taka ksiąka jak "Kaszka z mlekiem" jest potrzebna, żeby trochę odróżowić obraz rodzicielstwa w mediach, żeby pokazać, że czasami jest kiepsko, że życie z dziećmi to nie bajka, lecz ciężka praca, na której końcu czeka jednak cudowna nagroda w postaci tych ciepłych, czułych momentów między członkami rodziny.

      Usuń
  9. Też mamą nie jestem, ale pomysł na książkę jak najbardziej mi się podoba. Wszędzie pełno idealnych mam ze swoimi czystymi grzecznymi dzieci, pełno poradników z zasadami, które każda mama chce przestrzegać, dopóki nerwy nie puszczą. Nikt jednak nie pisze jak to jest naprawdę. Może dzieci nie mam ale 3 rodzeństwa pojawiła mi się gdy byłam już trochę starsza i idealnie zobaczyłam ile znosiła moja mama. Macierzyństwo owszem ma swoje uroki, ale nie jest usłane różami. Jak wpadnie mi kiedyś w ręce książka z chęcią do niej zajrzę. Może być zabawnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawnie jest, to mogę Ci zagwarantować. Tak jak piszesz, macierzyństwo może być cudowne, ale nie składa się tylko z serduszek i kwiatuszków, jak niektórzy twierdzą. Sarah Turner udało się natomiast przedstawić obraz zabawny, niekiedy przerażający i odrzucający, ale bardzo przez to prawdziwy (a przynajmniej tak wydaje mi się z własnych doświadczeń z małymi dziećmi, których nie mam za wiele, ale jednak;P).

      Usuń
  10. Z chęcią zapoznam się z tą lekturą. Mimo, że jeszcze dzieci nie mam.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ta jest dobra również dla niedzieciatych, dlatego polecam;)

      Usuń
  11. Jaki ciekawy tytuł;) Teraz mi trochę nie po drodze z taką tematyką, ale z pewnością gdy będzie okazja to po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij, sięgnij, z pewnością będziesz się dobrze bawić:)

      Usuń
  12. szkoda, że nie trafiłam na coś takiego przed urodzeniem Tajfuniątka, być może pomogłoby mi z wyrzutami sumienia... Będę musiała nadrobić zaległości - choćby po to, żeby powspominać z rozbawieniem i ulgą same trudne początki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii jako mamy słodziutkiego Tajfuniątka, która nie tylko przechodziła przez ten ciężki okres osobiście, ale jeszcze na dodatek daleko od Polski, w zupełnie innym kraju. Myślę, że się uśmiejesz i rzeczywiście powspominasz z rozrzewnieniem ale i ulgą;)

      Usuń